James Gould-Bourn to pochodzący z Manchesteru w Anglii scenarzysta i pisarz. Przez kilka lat pracował dla organizacji zajmującej się usuwaniem min przeciwpiechotnych w Afryce i na Bliskim Wschodzie. Uczęszczał na kurs kreatywnego pisania na Akademii Faber w Londynie, a Mój tata panda jest efektem tej sześciomiesięcznej nauki. Aktualnie mieszka w Wilnie na Litwie.
Nowy autor i jego pierwsza książka przypomina trochę sięganie po czekoladkę z nieznanej nam bombonierki, której smak możemy poznać dopiero wtedy, gdy zdecydujemy się jej skosztować. I tylko łut szczęścia dzieli nas od tego, by trafić na coś wyjątkowego, a przynajmniej dającego się zjeść bez wykrzywiania twarzy. Do debiutów więc tak jak i do nowych delicji, podchodzę ostrożnie, bo nie mam pewności, czy to na co się zdecydowałam, sprawi mi przyjemność, szczególnie że opis zawarty na tylnej okładce książki jest trochę dezorientujący.
Wywnioskowałam z niego, że historia zawarta na kartach powieści Jamesa Goulda-Bourna będzie przejmująca, smutna i emocjonalna. Dotknie człowieka do żywego i wypali znaki na sercu, które będą o niej przypominać nawet za kilka lat. Myślałam, że Mój tata panda okaże się książką dojrzalszą, która zaspokoi gusta dorosłych czytelników, tymczasem okazała się lekturą raczej młodzieżową, bo pewne względy językowe nie pozwalają, w mojej ocenie, udostępnić jej treści dzieciom. Jednak czy to źle, że to lektura dużo lżejsza i całkiem zabawna?
Tak, gdy weźmiemy pod uwagę oczekiwania. Jeśli jednak zapomnimy o tym, czego się spodziewaliśmy, a skupimy się na tym, co oferuje autor, może okazać się, że można z tą książką spędzić kilka ciekawych i radosnych chwil. Szczególnie jeśli marzy Wam się lekka i niezobowiązująca lektura. Nie spodziewajcie się jednak wystrzałowych zwrotów akcji, bo tego tutaj nie znajdziecie. Mój tata panda jest mocno przewidywalny, ale mimo wszystko książka ta ma swój urok i nie bez znaczenia jest też tutaj angielski humor.
Ok, ale koniec końców jest to historia o radzeniu sobie z żałobą i ten aspekt powieści faktycznie porusza. Składnia miejscami do przemyśleń i zatrzymania się na kilka chwil. Autor pokazuje, że każdy przeżywa to na swój sposób. Mój tata panda to być może nie literatura najwyższych lotów, jednak na tyle ciekawa i ciepła, że warto dać jej i sobie szansę na wzajemne towarzystwo w jakieś wolne popołudnie.
Magdalena Nowek