Nie ma mocnych na rocka! To już siódmy krążek autorów przeboju “How you remind me” – Nickelback, którego płyta “Here and Now” dopiero, co zawitała do Polski.
Już z początku trzeba zaznaczyć, że okładka wzrok przyciąga, a tytuł jest bardzo znaczący – wniosek: otóż zespół nawiązuje do krążka “Silver side up” – objawienie bandu z kraju syropu klonowego.
Już na starcie otrzymujemy potężną dawkę pozytywnej energii serwowaną przez mocno rockowy utwór “This means war”. Na drugim biegunie znajduje się “When we stand together”, czyli singiel z rodzaju tych komercyjnych o typowo amerykańskim przesłaniu – powinniśmy się trzymać razem, a wszystko będzie pięknie i cudownie. Mimo to trzeba przyznać, że kawałek w ucho wpada. Piosenka stanowi dowód, że Nickelback powrócił w wielkim stylu.
Kanadyjczycy chcąc znów zabłysnąć w świecie rocka stworzyli piosenki żwawe, energiczne, a także z podłożem lekko humorystycznym, jak “Gotta get me some”, gdzie chłopaki bawią się rymami i konwencjami miłosnymi. “Lullaby” to utwór jakich wiele w komercyjnym świecie, ale mimo to warto zwrócić na ten kawałek uwagę. Fanom mocniejszego brzmienia spodoba się z pewnością “Bottoms up” i “Everything I wanna do”. Oba utwory bazują na gitarze i zachrypniętym głosie Chada Kroegera.
Na płycie swoje miejsce znalazła także ballada “Trying not to love”, która stanowi doskonały przerywnik pomiędzy mocnymi kawałkami. Zaś “Holding on to heaven” jest doskonałym przykładem piosenki z potencjałem, którego nie wykorzystano w stu procentach. Spowalnianie rytmu oraz finałowa partia wokalna – psują całą atmosferę utworu.
Tekstowo band nie zachwyca – liryki Nickelback nie olśniewają i zdają się być jedynie dodatkiem do utworów. Kanadyjczycy śpiewają o miłości, o swoim życiu i z miernym skutkiem starają się przekazać coś słuchaczom. Są napisane na luzie, ot tak, by wypełnić muzykę charyzmatycznym wokalem lidera zespołu.
Zabrzmi to mało oryginalnie, ale prawdą jest, że płyta za szybko się kończy. Po ostatnim kawałku mamy ochotę włączyć ją jeszcze raz i posłuchać każdej piosenki “z innej strony”, znaleźć coś, czego wcześniej nie wyłapaliśmy, nie usłyszeliśmy. I za każdym razem zwrócimy uwagę na inny szczegół. “Here and now” jest mimo to płytą nierówną – piosenki świeże, świetnie brzmiące w samochodzie sąsiadują z lekkimi, swawolnymi i bez większego znaczenia utworami. Nie można jednak oprzeć wrażenia, że jest
ich mniejszość, a tu i teraz siódmy krążek Kanadyjczyków jest jednym z lepszych rockowych płyt roku…
Marek Generowicz