Autorka, a zarazem bohaterka książki “Nazywam się. Moja historia” jest osobą skrzywdzoną. Chanel Miller została zgwałcona, a później przez trzy lata walczyła ze swoim oprawcą w sądzie. Nie jest to historia łatwa. Wyzwanie Chanel, jej historia porusza serce. Wkrada się tam już od pierwszych stron, zadamawia i wywołuje ból. Ogromny, wywołany złością na system, na sprawcę, na opinię publiczną, która broniła Brocka Turnera, Batalia sądowa zajęła autorce 3 lata.
Chanel jest zwyczajną dziewczyną. Chociaż gdy doszło do gwałtu, nie studiowała, wraz z siostrą udała się na imprezę na kampusie. Tam urwał jej się film, a jej gwałciciel został złapany na gorącym uczynku. Razem z autorką przechodziłam przez to wszystko – badania zaraz po, zeznania, wyjawienie prawy najbliższym. Chanel nie tylko relacjonuje cały proces, ale również czas przed, gdy rozmawia z prokuratorką, gdy zaczyna walczyć, a media niejednokrotnie bronią jej oprawcę. Gdy Chanel czytała i przytaczała komentarze internautów, czułam ogromny, wręcz obezwładniający ból, który nie pozwalał mi oddychać. Gdy autorka wracała do tego, co czuła w tamtym czasie, czułam się źle. Wszystkie te uczucia oddziaływały na mnie. Wielokrotnie odkładałam książkę, walcząc ze łzami, z natłokiem myśli i uczuć. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie, o tak naprawdę czuła autorka, gdy to wszystko trwało.
“Nazywam się. Moja historia” to lektura bardzo ważna i potrzebna. Za przykładem Miler stoją tysiące innych kobiet, które nie odważyły się walczyć z oprawcą i całym systemem, który broni winnego. Chanel Miller musiała udowodnić winę Turnerowi, a on, jako wzorowy student, był ułaskawiony i usprawiedliwiony przez opinię publiczną. Kultura gwałtu jest wciąż żywa; nadal gros osób uważa, że kobieta może sprowokować mężczyznę swoim strojem czy zachowaniem.
Gdy na rynku pojawiło się pierwsze wydanie, autorka zdecydowała się podpisać ją swoim pseudonimem, Emily Doe. Nie wyobrażam sobie, ile odwagi potrzebowała, aby odważnie przyznać, że to jej historia. Jestem z niej dumna i dziękuję, że mogłam poznać tę historię. Chanel pokazuje, co gwałt, naruszenie bezpieczeństwa, może sprawić z psychiką osoby poszkodowanej. Jak wali się cały świat, zmienia się postrzeganie rzeczywistości, a myśli to jeden, wielki galopujący chaos. Nie jest łatwe podniesienie się z tego, odbudowanie swojego dawnego życia, ale Chanel się to udało. Mam nadzieję, że “Nazywam się. Moja historia” pomoże kobietom, dziewczynom, które doświadczyły tego samo, co autorka; że pomoże odnaleźć im siłę, aby walczyć i wrócić do codzienności.
“Nazywam się. Moja historia” to książka, którą czytałam zatrważająco długo. Potrafiłam odłożyć ją po dwóch, trzech stronach i nie wracać do niej przez tydzień. Musiałam ułożyć sobie w głowie każde zdanie – dokładnie je przemyśleć i jakoś określić, umiejscowić.
Opowieść Chanel Miller to nie jest lektura dla wszystkich, jednak to książka ważna i potrzebna. Nie dziwię się, że zebrała tyle nagród, że stała się bestsellerem. Jednak osoby, które nie sięgają po historie z życia wzięte, które odsłaniają ludzką brutalność, mogą nie podołać lekturze.
Katarzyna Krasoń