Kim tak naprawdę jest córka śmieciarza? Jedną z niewielu przychylnych mu osób, a może kimś więcej? Kogo wybierze pani Sorensen po śmierci męża? W końcu jej sylwetka codziennie jest odprowadzana kilkunastoma pożądliwymi spojrzeniami. A może jej życie od śmierci partnera będzie samotne? To tylko delikatne zaproszenie do świata stworzonego przez panią Barnhill; prawdziwa magia czeka na was tuż za pierwszą stroną.
Jak opisać książkę, która wymyka się wszelkim konwenansom? Zawsze miałam problem z opisaniem pozycji, która z jakiegoś powodu zapadła mi w pamięć. W przypadku “Straszliwych młodych dam…” sytuacja jest o tyle trudniejsza, iż w tej małej objętościowo książce czytelnik otrzymuje dziewięć różnych opowiadań spod znaku “totalnych dziwów”. Niemniej jednak spróbuję i was zachęcić do lektury.
Pierwszym, co oczywiście rzuca się w oczy, jest przepiękna okładka. Po otworzeniu paczki jeszcze długo nie mogłam oderwać od niej wzroku – twarda oprawa (szanuję) i motyl (jak mniemam). Niby zwyczajny obrazek, do tego dość neutralny pod względem kolorystyki, a jednak po przeczytaniu książki uważam, iż idealnie obrazuje jego treść. Jest po prostu… dziwny. Taki, jak i opowiadania autorki.
Nastawcie się, proszę, na szalony atak nieracjonalności. Odrzućcie codzienne spojrzenie na literaturę. W tym zbiorze tego nie znajdziecie – tu króluje magia, zadziwienie, wręcz niewyobrażalność. Tutaj kobiety wchodzą w związek z Wielką Stopą, a zwierzęta obdarzają głębokim przywiązaniem (nawet te najbardziej dzikie). Jednym zdaniem – może się tu wydarzyć wszystko.
Nie powiem, początkowo “wbicie” się w historię było dla mnie lekkim problemem. Mimo że sięgam po fantastykę (ostatnio coraz częściej), to ta lektura wybiła mnie kompletnie z rytmu. Miałam wrażenie chaosu, niedopasowania. Pierwotnie dla mnie nic tu nie miało ze sobą związku, większego sensu. Wiecie co? Właśnie w tym pseudo chaosie można odnaleźć… piękno. Urokliwe historie, gdzieś z pogranicza mrocznej baśni i science fiction, miks tak niespotykany, że aż zadziwiający. Myślałam, że moje oczy już wiele widziały, a jednak nie. I za to autorce serdecznie dziękuję, gdyż pokazała mi, jak wiele warstw ma świat wyobraźni. A wydawało mi się, że nieomal wszystkie już poznałam.
Jak w każdym zbiorze opowiadań, także i w tym znalazły się historie lepsze i gorsze, choć rzekłabym, że określenie “gorsze” nie do końca oddaje ich charakter. Były po prostu bardziej niezrozumiałe, mniej wciągające. Do pierwszej kategorii na pewno przypisuję opowiadanie o pani Sorensen. Dlaczego? Nie, nie z powodu śmierci jej męża ani niewątpliwego powabu, który skłaniał mężczyzn do stawania w szranki w walce o niewieście serce. Raczej przez to, iż kobieta miała niewątpliwie silną więź ze zwierzętami, co bardzo mnie zaciekawiło, jak również przez przewijanie się w tekście fragmentów o Wielkiej Stopie. Do tej pory nie wiem, kto krył się pod miliardem gęstych włosów – prawdziwy Yeti czy ktoś inny? Drugim, które również zapadło mi w pamięć, było “Magiczne dziecko”, czyli najdłuższa historia w całym tomie. Może przypadło mi do gustu z tego względu, że miałam trochę więcej czasu na obcowanie z bohaterami, a może po prostu miało w sobie to “coś”. Do końca nie byłam pewna w stu procentach, kim tak naprawdę jest córka śmieciarza, a otaczający ją świat wydawał mi się jednocześnie przerażający i przyciągający. Ciekawe połączenie, prawda? Oczywiście pozostałe siedem opowiadań także ma w sobie swoisty urok i również określiłabym je jako bardzo dobre, a jednak obecnie, myśląc o “Straszliwych młodych damach…”, do głowy przychodzą mi przede wszystkim te dwa.
Nie traćcie nadziei. Nie porzucajcie “Straszliwych młodych dam…” po kilku czy kilkunastu stronach. Owszem, mnie też przeszło to przez myśl, a jednak wytrwałam, nękana wizją, iż ominie mnie coś ciekawego. I tak właśnie było. O tej książce nie da się powiedzieć nic standardowego, bo i ona sama wymyka się wszelkim próbom zrozumienia. Możemy tylko towarzyszyć stworzonym przez panią Barnhill postaciom, zadziwieni, jakie opowieści wyprodukowała głowa tejże pani. Zapraszam was raz jeszcze w szaloną podróż do świata wypełnionego dziwami, na pewno nie będziecie zawiedzeni.
Kaśka Pinkowicz