Ona i jej kot Makoto Shinkai i Naruki Nagakawy jest znana polskiemu czytelnikowi dzięki mandze o tym samym tytule (niestety teraz jest to tytuł już trudno dostępny) oraz krótkiej, bo zaledwie pięciominutowej animacji. Jednak ani manga, ani anime nie opowiada wszystkich czterech historii, które dzięki wydawnictwu, Bo wiem, mamy możliwość poznać.
Ona i jej kot to zbiór czterech różnych historii, które momentami się przeplatają. Głównymi bohaterkami są cztery kobiety w różnym wieku, trzy młodsze i jedna starsza oraz ich koty i jeden bardzo mądry pies.
Miyu zawsze czuła, że jest inna niż wszyscy, żyje raczej samotnie, bez przyjaciół, aż do pewnego deszczowego dnia, gdy w kartonie znajduje małego, ledwo żywego kotka, którego postanawia zabrać do domu. Nazywa go Chobi i od tego momentu, zmienia się jej całe życie.
Reina jest niezależną młodą artystką, która w pewnym momencie zderzyła się z rzeczywistością. Jej kotka Mimi jest tak samo niezależna, jak jej pani.
Aoi jest młodą kobietą, która po śmierci najbliższej przyjaciółki, za którą notabene się obwinia, zamyka się w domu i nigdzie nie wychodzi. Jej kotka Kukki, którą dostała od mamy, pomaga jej przegonić wszystkie lęki.
Shino jest kobietą w podeszłym wieku, która całe życie poświęciła na opiekę nad innymi, na stare lata przygarnia bezpańskiego kota Kuro, który nie pozwala jej czuć się samotnie.
W książce próżno szukać jakieś większej akcji, czy nieoczekiwanych jej zwrotów. Wszystko dzieje się raczej powoli. Dużo jest opisów i przemyśleń, ale nie brakuje też dialogów. Część historii poznaje się oczami kobiet, a część oczami kotów, które mają bardzo dużo ludzkich cech. Tak jak ludzie kochają, mają swoje troski, myślą o założeniu rodziny.
Ona i jej kot jest książką raczej przewidywalną, od początku można domyślić się, jak skończą się poszczególne historie. Nie psuje to jednak przyjemności z czytania, ponieważ sięgając po tę książkę, liczyłam na coś ciepłego, coś, co da mi chwilę wytchnienia od sytuacji na świecie, coś, co będzie pełne optymizmu. I właśnie to wszystko dostałam.
Ona i jej kot liczy sobie niecałe 160 stron, a czcionka jest dość spora, więc jest to książka na góra dwie godziny.
Co do samego wydania, to
bardzo mi się ono podoba. Okładka bardzo przypomina mangową wersję, tylko taką bardziej delikatną.
Podsumowując, Ona i jej kot jest książką dobrą, może bez jakiś większych fajerwerków, jednak taką, przy której spędziłam miło czas i uważam, że jest godna polecenia.
Honorata Jamroży