“Magia to sztuka znajdowania najlepszej drogi do miejsca, w które chcesz dotrzeć.”
Podobało mi się, znakomicie zapleciona intryga, naprawdę trudno było odkryć, jak rozwinie się akcja, komu przypisać złe, a komu dobre uczynki. Uwielbiam złożone niejednoznaczności, lekkie sugestie prawidłowego kierunku, a następnie raptowne zwroty o sto osiemdziesiąt stopni. Moc sekretów i tajemnic, wielkich i małych niedopowiedzeń, pomocnych lub nie aluzji. Natychmiast zaangażowałam się w zabawę kluczenia wokół prawdy, oddzielania fałszywych tropów, ujawniania kłamstw. Podskórnie czułam, że fabuła ma jeszcze jedną głęboko ukrytą warstwę, do której nie będzie łatwo dokopać się w morzu licznych barwnych postaci i wzburzonych fal nieszczerości. Także klimat wyróżniał się na tle podobnych powieści. Akcenty wiedźmowej praktyki i ponadprzeciętnych zdolności przekazywanych w wyjątkowych liniach pokoleniowych. Rzeczywistość mieszała się z fikcją, a wszystko prawnie usankcjonowane.
Okrutne wydarzenia z Salem z siedemnastego wieku wciąż pobudzają wyobraźnię pisarzy i twórców. I dobrze, bo dzięki temu otrzymujemy dzieła, przy których możemy zrelaksować się, chociaż w mrocznej scenerii i dawnych legendach. Sanctuary to dość szpanerskie i nieliberalne miasteczko, trudno nakłonić mieszkańców do zwierzeń, uchylenia rąbka tajemnicy, tym bardziej że wiele specyficznej toksyczności, ambiwalentnych uczuć wobec czarownic, wyobraźni wymykającej się poskromieniu. Detektyw Maggie Knight zostaje odesłana do wyjaśnienia śmierci licealisty Daniela Whitmana. Wypadek zdarzył się podczas młodzieżowej imprezy zakończonej pożarem. Wydaje się, że dochodzenie szybko się zakończy, w końcu czy za alkoholem i nieostrożnością może kryć się coś więcej? Jednak im więcej informacji dociera o wypadku, tym więcej plotek, niejasności i podejrzeń. Sanctuary nie próżnuje, domaga się natychmiastowych wyjaśnień i osądzenia ewentualnego sprawcy. Coraz bardziej pruje się w szwach milczenia i rodzinnej sielanki. Z kolei Maggie zwraca uwagę na przeszłość z jej udziałem.
Sporo sensacyjnych akcentów, podkręcających spiralę napięcia incydentów, bazowania na emocjach wzburzonego tłumu. I media, które, jak to mają w zwyczaju, węszą trop czegoś, co może podnieść im oglądalność i przez kilka tygodni nie schodzić z czołówek, i za nic nie chcą go puścić.
Izabela Pycio