Gdy tylko zobaczyłam zapowiedź książki “Minuty. Reportaże o starości” czułam, że to będzie lektura trudna. Kto jednak powiedział, że życie, a zwłaszcza starość są proste. Nie wiem jak w innych krajach, ale mam wrażenie, że w Polsce przy całym rozdmuchanym szacunku dla rodziny, tradycji, nie mówi się i nie wspiera starości za bardzo. Politykom się to nie opłaca, bo w końcu nie ma gwarancji, że elektorat dożyje do kolejnych wyborów. Zapominamy o tych, którzy tworzyli ten świat, tak jak my teraz, nie chcemy pamiętać, że na nas też kiedyś przyjdzie pora, żeby pogrążyć się w słabości, starości, by zacząć odchodzić w cień.
Autorka każdy rozdział oraz przypadek rozpoczyna od opowieści, jak plemiona, ludy pierwotne podchodzą do starości. Często jesteśmy karmieni sloganem, że takie pierwotny cywilizacje darzyły starców atencją, doceniali doświadczenie i wiedzę, wszak starzec równało się mędrzec. Tymczasem podczas tej lektury dowiadujemy się, że przedstawiciele starszego pokolenia są porzucani, spychani na boczni tor – traktowani jako obciążenie. Z tymi kulturowymi ciekawostkami mamy zestawione historie emerytów. To w sumie historie pełne pierwotnego smutku.
Mamy cały przekrój historii, od wdowy, którą do siebie zabierają dzieci, a ona czuje się wyrwana z korzeniami, niepotrzebna, przez staruszkę, która skłóciła się z córką, teraz jest zdana na opiekunkę i pisanie listów do córki, przez mężczyznę, który zakochał się po sześćdziesiątce i to uratowało jego życie, aż po mężczyznę, który decyduje się na eutanazję, bo ma już dosyć cierpienia, walki o każdy oddech.
Bardzo mocna i gorzka jest to lektura, bo starość to temat, od którego nie możemy uciec. Bez względu, jaki pakiet emerytalny mamy, jak bardzo się zabezpieczamy, ta starość może nas dopaść niespodziewanie. Nikt nam nie zagwarantuje, że nie będzie samotna i pełna chorób. Póki jesteśmy zdrowi, wszystko wydaje się dobrą opcją.
Autorka z ogromnym wyczuciem opowiada historie swoich bohaterów, umiejętnie zestawia różne sytuacje, dzięki czemu nabierają odpowiedniego kontrastu. Nie mogłam się oderwać od tej lektury, chociaż czasami trzeba zrobić przerwę, by nie dać się goryczy. Dobra książka na jesień, bo wszak tak nazywamy starość – jesienią życia. Książka, która stawia życie w innym świetle. Naprawdę polecam i będę śledzić, kolejne tytuły wydawane przez autorkę! Umie poruszać trudne tematy bez dwóch zdań!
Katarzyna Mastalerczyk