Gra w szachy towarzyszyła mi od dzieciństwa, od zawsze po domu plątała się jakaś szachownica. Wprawdzie nigdy nie stałam się bardzo biegła w tej królewskiej grze, a jednak zawsze mnie fascynowała. Lubię rozmawiać z szachistami, a także oglądać grę. Chętnie też sięgam po książki z motywem szachów – zawsze dodatkowo wzmagało to moje zainteresowania. Gdy ukazała się książka z Wydawnictwa Czarne mająca opowiadać o wybitnych polskich szachistach, zaintrygował mnie jej przewrotny tytuł i obietnica wspaniałej treści.
Tytuł zagrania pochodzi od rozgrywającego bardzo dziwne otwarcie, tym graczem jest pochodzący z polski Ksawery Tartakower, pytany o pobudki, by zagrać w tak nieoczywisty sposób, według niektórych w głupi sposób, przywołał wizytę w ZOO i pawilon z małpami. W ten sposób autor przechodzi do wątku Ogrodu zoologicznego oraz tego jak niemoralnym jest przetrzymywanie orangutanów w niewoli. Naprawdę. Im dalej szłam w tę książkę, tym mniej mnie to dziwiło, bo autor do samego końca będzie królem dygresji. Oczywiście największe oczekiwania miałam do historii słynnego Akiwy Rubinsteina, tymczasem mam ogromny niedosyt, mianowicie o ile historia rodziny Akiwy, jego pochodzenie – jest ciekawe, o tyle moim zdaniem autor za bardzo rozwodnił treść. Czasami byłam pewna, że już zakończył opowieść, podczas gdy za kilkanaście akapitów znowu wracał. Nie wiem – może to miało symulować rozgrywkę szachową? Na mnie robiło wrażenie chaosu. Mam wrażenie, że zmarnował potencjał. Rubinstein nie jest postacią, którą skrywają mroki dziejów – co do reszty ciężko mi się wypowiedzieć. Za dużo dygresji, za dużo opowieści pobocznych. Nawet niezbyt uważny czytelnik zorientuje się, że autor jest zafascynowany Nabokovem, na początku są to interesujące ciekawostki, dodają smaczku, ale później wydaje się to już robione na siłę.
Rozczarowała mnie ta książka i to bardzo. Oczekiwałam wnikliwego studium szachisty, tego, skąd się bierze ten bakcyl, jak ci ludzie żyją, jacy są w codziennym funkcjonowaniu, a zupełnie tego nie dostałam. Życie ludzkie, jego poszczególne wątki, są rozsypane jak talia kart, a zadaniem dobrego biografia jest ułożyć je, tutaj autor mam wrażenie – nie dość, że nie ułożył, to jeszcze rozsypał kilka różnych talii, zatem lektura po prostu męczy. Nie mogę nic zarzucić formie tej książki, jest ładnie wydana, zawiera fotografie pokazujące twarze znanych szachistów. Na pewno autor jest żywo zafascynowanych tematem, tyle że moim zdaniem dosyć niefortunnie przekazuje tę pasję.
Katarzyna Mastalerczyk