Jeżeli zdarzyło wam się kiedyś przeżyć nieszczęście, to na pewno ktoś potem pocieszał was, że nazajutrz rano będzie lepiej. Pocieszenie takie jest, oczywiście, kompletną bzdurą, gdyż nieszczęście pozostaje nieszczęściem nawet w najpiękniejszy poranek.*
Kiedy coś dzieje się bez przerwy przez długi czas, to w pewnym momencie idzie się do tego przyzwyczaić. Nawet jeśli są to rzeczy złe, odbierające spokój ducha i te resztki nadziei, że jeszcze będzie dobrze. Trudno w to wierzyć, gdy raz za razem kolejne nieszczęścia spadają na głowę. Tak zło ma moc i trudno się jej przeciwstawić.
Zarys fabuły
Wioletka, Klaus i Słoneczko znowu są w drodze, tym razem trafiają do miasteczka Paltryville do pracy w Tartaku Szczęsna Woń. Nie jest to miejsce dla dzieci, ale okazuje się, że rodzeństwo nie ma wyjścia i musi tutaj zostać. Co gorsza, nie tylko warunki ich nowego lokum są straszne, już na początku trafiają na ślad Hrabiego Olafa i tylko czekają, aż ten zaatakuje. Co w Tartaku czeka na rodzeństwo Baudelaire?
No i czwarty tom serii za nami. Tartak tortur brzmi naprawdę strasznie i faktycznie, to miejsce, do którego nie chciałby nikt trafić. Lemony Snicket nie oszczędza ani swoich czytelników, ani bohaterów. Zwala im na głowę kolejne okrucieństwa i coraz ciaśniej oplata mackami mroku, który przybiera przeróżne oblicza.
Moje wrażenia
Z tomu na tom robi się coraz mroczniej i niebezpieczniej. Tartak tortur, chociaż skierowany do młodszego czytelnika budzi grozę, strach i ogromny smutek. Bo wiemy, że jest tragicznie, a będzie jeszcze gorzej. Rodzeństwo zmaga się z pracą ponad siły, głodem i ciągłym lękiem przed najgorszym zagrożeniem. Autor sprawia, że czytelnik przeżywa z dziećmi każdą chwilę grozy i wbrew wszystkiemu trzyma się tej ostatniej nitki nadziei. Zgrabnie wplata w treść pojęcia trudnych słówek oraz wszelkie wtrącenia, co od początku jest znakiem rozpoznawczym serii.
Słów kilka o bohaterach
Nie da się ukryć, że dorośli tu zawodzą, gdy ktoś okazuje dzieciom odrobinę dobra, zaraz znika z ich życia na zawsze, albo jest powstrzymywany przez prawo. Z kolei ci źli bezkarnie robili, co chcieli. Nikt im nie wierzy, bagatelizuje no i nie docenia. A przecież rodzeństwo jest niezwykle mądre, samodzielne i pomysłowe.
Na zakończenie
Kiedy myślimy, że nie może być straszniej i mroczniej, to Lemony Snicket udowadnia, że jest zupełnie inaczej. Tartak tortur przyciąga i odpycha, z jednej strony nie mogłam oderwać się od czytania, z drugiej czułam, jak oplata mnie smutek i strach, wraz z bohaterami trwałam z dnia na dzień. Przygnębiająca, poruszająca, uświadamiająca i wbrew pozorom intrygująca.
Przy czwartej części zachęcać już chyba nie muszę, prawda? Jeśli trzy pierwsze są za wami, to wiecie, co skrywa Tartak tortur i przekonaliście się do historii bez szczęśliwego zakończenia.
Irena Bujak