Ogromna żałość. Ból. Rozrywanie serca na kawałki. Nerwy w strzępkach. Zduszony oddech i łzy w oczach. Strach… i jakaś taka wiara, że może jednak nie jest źle, że może później… będzie lepiej? Oby, bo nie wiem, czy będę w stanie przeczytać kolejny tom tej niezwykłej serii.
Na początku była złość. Ogromna. Nie na ludzi, nie na fakty, tylko na samą siebie. Jak mogłam tak idiotycznie wybrać pozycję do czytania? Jak mogłam przeczytać opis książki, wybrać ją do recenzji i nie zorientować się, że nie jest to pierwszy tom serii? No cóż, takie rzeczy tylko u mnie. Nie zdążyłam nawet rozpocząć lektury, a już martwiłam się recenzją. Bo jak napisać opinię o czymś, czego się nie rozumie? A byłam święcie przekonana, że nie pojmę nic i tylko się zdenerwuje podczas czytania. \”Drugi tom\” – te słowa z okładki zdefiniowały moją opinię o Nowym przywódcy, przynajmniej przez pierwszych sto stron powieści. Zdecydowanie źle się nastawiłam, wyszłam z założenia, że na pewno nie zrozumiem tego, co chce mi przekazać autorka. A przecież nie była to pierwsza książka pochodząca z ?jakiejś tam serii?, którą czytałam nie w takiej kolejności, jak powinnam. Tu jednak działy się rzeczy, których nie pojmowałam. Bohaterowie nieustannie wspominali wydarzenia mające miejsce, tak mi się przynajmniej wydaje, w pierwszym tomie cyklu. Byli ludzie – nie ludzie i miejsca, które nie były już tymi miejscami, co wcześniej. Świat się skończył i zaczął na nowo, niestety ta jego nowa wersja znacznie odbiegała od poprzedniej. Ale, po kolei.
Pressia. Bradwell. Lyda. Partridge. Wilda. El Capitan. Helmud. Niby tak niewielu, a jednak tworzą cały świat. Oczywiście to nie jedynie osoby, które przeżyły wielki, niewyobrażalny wręcz wybuch, ale to dzięki nim życie się nie zatrzymało. Wielu wręcz mogłoby pokusić się o stwierdzenie, że ta niewielka grupa ludzi popchnęła świat do przodu. Nowy przywódca przedstawia losy wszystkich wymienionych powyżej osób, przede wszystkim z ich punktów widzenia. Autorka utkała dodatkowo w powieści dość silną sieć powiązanych ze sobą myśli i wydarzeń, dzięki którym możemy dowiedzieć się o bohaterach więcej, niż w normalnych okolicznościach. W pewnym momencie zatraca się bariera między tym co napisane, a tym co niedopowiedziane, wnika się w umysł postaci i wierzy, że zna się ją od podszewki. To uczucie bywa jednak zgubne i nie zawsze to, co nam się wydaje, jest rzeczywiste.
Niestety z drugiej części nie dowiemy się ani jak doszło do wybuchu, ani dlaczego do niego doszło. Autorka nie wyjawi nam również kiedy owy wybuch miał miejsce i w jakich czasach zaczęto go planować. Bo tak, jedno jest pewne, świat nie skończył się przez przypadek. Wydarzenie zostało skrzętnie przemyślane, przygotowane i zrealizowane. Z morderczą precyzją i bezwzględnością jednej tylko osoby. Julianna Baggott nie zdradzi czytelnikowi, w jakim wieku są bohaterowie Nowego przywódcy. Jedynie ze strzępków informacji domyślać się można, że to nastolatki wkraczające w wiek dojrzały. Jednak… czy wszyscy są w podobnym wieku? Czy ktoś jest starszy? Czy ktoś jest dzieckiem? To niestety zostaje przed nami zatajone. Jestem więcej niż pewna, że w Nowej Ziemi autorka wykładała te wszystkie informacje jak na tacy, wtedy były one istotne. I słusznie. Wyszła również, najprawdopodobniej z założenia, że jeśli ktoś sięga po Nowego przywódcę, to zapewne wcześniej przeczytał pierwszy tom. Tak w końcu powinno być. Przyznam szczerze, że w przeszłości wielokrotnie poważnie się irytowałam, czytając kolejne tomy różnych serii, w których cały wstęp poświęcony był przypomnieniu wydarzeń poprzednich części. Zastanawiałam się, czy autorowi się nudziło, czy to lubił czy też brakowało mu stron do ?normy?, którą musiał wypracować. Teraz jednak pożałowałam tamtych myśli. Tym razem bardzo przydałaby mi się taka retrospekcja. Ale i bez niej jakoś sobie poradziłam. Po dosłownym przebrnięciu przez pierwsze sto stron zaczęłam pojmować o co w powieści chodzi. Pokochałam bohaterów. Przestałam się ich brzydzić. Zaczęłam im kibicować. A potem… cierpiałam wraz z nimi. I to bardzo. Teraz z drżeniem serca wyczekuję finałowego tomu. I bardzo pragnę przeczytać Nową Ziemię. Niby znam kontynuację, wiem co wydarzy się dalej… jednak tajemnicą jest dla mnie to, jak bohaterowie żyli wcześniej.
Nowy przywódca to piękna powieść opowiadająca o sile przyjaźni, o potędze miłości i o nieokiełznanym żywiole, jakim jest nienawiść i pragnienie zemsty. To ostatnie łączy ponad barierami, skupia ludzi, którzy w normalnych warunkach stanęliby przeciw sobie, pomaga stanąć do walki… i wygrać. Jedno jest pewne, Julianna Boggott stworzyła niezwykłą, ale zarazem niezwykle realną powieść o zgubnym rozwoju społeczeństwa. Kto wie, jaka czeka nas przyszłość? Kto wie, jaką przyszłość utkał dla nas przebiegły los?
Niewiele zdradzam o treści samej powieści, wierzę jednak, że powyższy zlepek moich odczuć przekona was, że warto sięgnąć po serię, która według mnie jest najzwyczajniej w świecie GENIALNA.
Sylwia Szymkiewicz-Borowska