Przyznam szczerze, że ocenę tej książki kilkukrotnie zmieniałam i to nie tylko w trakcie pisania tej recenzji, ale i w trakcie samej lektury. Głównie wahała się ona między 4 a pięć. Były oczywiście również momenty, w których miałach ochotę wystawić jej szóstkę albo tróję i to na szynach. Stanęło jednak na czwórce z dużym plusem. Za co? Chyba przede wszystkim za głównych bohaterów – Patcha i Norę. Za ich walkę, siłę przetrwania i za ten bunt przeciw nieustającym przeciwnościom losu. Za miłość, która ich połączyła i która przetrwała? wszystko. Ale do rzeczy.
Z cyklem Szeptem chciałam zapoznać się od razu, gdy tylko pojawił się na polskim rynku. Nie było mi to jednak wówczas dane. Zarówno część pierwszą – Szeptem, jak i drugą – Crescendo, poznałam latem 2011. No i oczywiście zakochałam się. Może nie na zabój, może nie bez pamięci, ale jednak. Bo to niezwykła opowieść. Przynajmniej według mnie. Długo czekałam na kolejną część, Ciszę, a kiedy tylko została wydana, zaczęłam się o nią starać. W końcu się udało i zaraz po świętach rozpoczęłam jej lekturę. Co prawda nie udało mi się jej zakończyć w roku 2011, ale za to mogę powiedzieć, że bardzo dobrze zaczęłam rok 2012.
Crescendo zakończyło się dość tragicznie i niespodziewanie, dając początek Ciszy. Nora została porwana przez Czarną Rękę, wobec czego Patch musiał rozpocząć natychmiastowe działania. Niestety nie udało mu się jej uwolnić, wykupić albo odnaleźć. Wobec tego postanowił się poświęcić i zawrzeć układ z największym ze swoich wrogów. Niestety, jak się można było spodziewać, układ okazał się wybitnie sprawiedliwy. Patch oddał wszystko co posiadał, w zamian otrzymując jedynie obietnicę, że za kilka miesięcy Nora odzyska wolność. Niemal dwanaście tygodni później Nora budzi się na miejskim cmentarzu. Pierwsza myśl, jaka przychodzi jej do głowy dotyczy tego, w jaki sposób znalazła się w tym miejscu. Niestety okazuje się, że nie jest w stanie sobie tego przypomnieć. W ogóle niewiele pamięta, wszystko wydaje jej się mętne, niepewne i takie odległe. Kiedy w końcu trafia wśród ludzi dowiaduje się, że jest wrzesień i od prawie trzech miesięcy mieszkańcy Coldwater próbują ją odnaleźć. Dziwne jest jednak nie tylko to bo, jak się okazuje, ostatnie zapamiętane przez nią zdarzenia miały miejsce w kwietniu. Lekarze stwierdzają amnezje wywołaną traumą, jaką niewątpliwie było porwanie. Nora postanawia być silną, nie załamuje się i wraca do szkoły, gdzie wita ją stara przyjaciółka Vee, która z grubsza nakreśla dziewczynie wydarzenia kilku ostatnich miesięcy. Nie wspomina jednak ani słowem o Patchu. W ogóle nikt nic o nim nie wspomina ? chłopak rozpływa się jak przysłowiowa kamfora. Pojawia się natomiast Scott Parnell, przyjaciel z dzieciństwa będąc zarazem Nefilem, który wyjawia jej, w wielkim skrócie, co wydarzyło się tuż przed jej uprowadzeniem. Przy okazji chłopak nakreśla jej jak wyglądają dość skomplikowane relacje ludzi, Nefili i upadłych aniołów. Nora, po pierwszym szoku, postanawia pomóc Scottowi w unicestwieniu Czarnej Ręki. Czy im się to uda? Jak potoczą się ich losy? Gdzie podział się Patch? Czemu zniknął z życia i pamięci dziewczyny? Czy jest szansa, że jeszcze kiedyś Nora spotka go na swojej drodze? Kim jest tajemniczy Jev, który z wyraźną niechęcią ratuje ją z tarapatów i to niejednokrotnie? Czy to możliwe, by dziewczyna nigdy nie przypomniała sobie przeszłości, a wielka, ponadczasowa miłość, jaka połączyła ją z pewnym upadłym aniołem zniknęła na zawsze? By się tego przekonać musicie poznać Ciszę, najnowszą powieść Beccki Fitzpatrick.
Jak wspominałam już wcześniej, jestem zakochana w tej serii i Ciszę czytałam z wypiekami na policzkach. Z wielkim rozrzewnieniem wyczekiwałam spotkania Nory z Patchem. Niestety musiałam czekać na to całkiem długo. Dlatego? Tego niestety nie mogę Wam zdradzić, ale bardzo zachęcam Was do poznania całej serii. Dzięki temu będziecie mogli samodzielnie dowiedzieć się, co takiego przytrafiło się Norze i Patchowi. Mnie ta historia (w całości) bardzo się podoba. Po jej zakończeniu już wiem, że mogę spodziewać się kontynuacji. Wiem również, że nie wszystko jest zawsze tak, jakbyśmy tego chcieli. Jak się okazuje romanse paranormalne, choć w gruncie rzeczy bardzo do siebie podobne, mogą się jednak różnić. Seria Szeptem według mnie wyróżnia się pozytywnie i na pewno sięgnę po kolejne jej części, jeśli autorka zdecyduje się je wydać. Jedyne co mogę zarzucić tej powieści, to okazjonalne popadanie w tandetę. Na całe szczęście takich momentów w całej książce było zaledwie kilka. Cisza, jak i cały cykl autorstwa Beccki Fitzpatrick, skierowany jest zdecydowanie do młodszego grona czytelników, nie znajdziemy więc w niej ostrych scen i rozwiązłych bohaterów. Muszę jednak przyznać, że nie brakowało mi tego. Czasem miło przeczytać o takiej niemalże czystej, niemalże platonicznej miłości. Zdecydowanie polecam. Warto przeczytać.
Sylwia Szymkiewicz-Borowska