Z Kazikiem i wszelkimi projektami jakich się ima jest tak samo – albo się kocha to co robi artysta, albo się tego nienawidzi. Takie skrajne emocje wobec jego osoby mogą świadczyć jedynie o tym, że to co tworzy Kazik ma sens.
Nie pokuszę się o wyświechtane przez innych recenzentów stwierdzenie, że “Bar La Curva/Plamy na słońcu” nie jest już tak kultowe jak “Las Maquinas de la Muerte”, bo to oceni przede wszystkim czas i fani. A ci ostatni nie zawodzą – album sprzedaje się jak świeże bułeczki i już posiada status Platynowej Płyty. Większość powie, że te 30 tysięcy sprzedanych płyt brzmi dość komicznie, ale jeżeli spojrzymy na to z perspektywy polskich realiów nasza ocena winna ulec zmianie. Abstrahując jednak od dziwnych zjawisk socjologicznych jakie mają miejsce na naszym rynku muzycznym, “Bar La Curva/Plamy na słonću” to album, który trzeba przesłuchać co najmniej kilka razy. Nie ma niestety na tej płycie tego fenomenu zakochania się od pierwszego wejrzenia, co dzieje się w przypadku poprzedniczek. Nie ma jednak tego złego co by na dobre nie wyszło. Z każdym kolejnym odsłuchem “La Curva” staje się skarbnicą muzycznych smaczków, z którymi chyba boi się eksperymentować większość polskich artystów z takim stażem w tym biznesie.
Album pod względem muzycznym można by określić mianem konceptu, który składa się z dwóch części: pierwszej nieco cięższej “La Curvy” oraz drugiej zatytuowanej “Plamy na słońcu”. Muzycznie obie różnią się od siebie, jednak słuchacz ani na chwilę nie ma wątpliwości, że słucha Kazika Na Żywo. Myślę, że nawet gdyby dane było mi pokazać mu same teksty z płyty, nikt nie miał by problemu z odgadnięciem ich autora. Kazik przez lata spędzone na scenie wyrobił sobie niepowtarzalny styl nie tylko bycia, ale także tworzenia. Genialna pod względem tekstowym jaki i muzycznym “Polska jest ważna” daje tego dowód. Może moje skojarzenie względem Pink Floydowego “Another brick in the wall” będzie zbyt wygórowane i nie do końca trafne, niemniej refren z udziałem chóru aż prosi się porównanie do niekwestionowanych mistrzów rocka progresywnego. Nie zdziwiłabym się jednak gdyby KNŻ chcąc wydać “Polskę…” na singla, został posądzony o upolitycznienie. Trochę zaskakuje mnie nawet i poniekąd cieszy, że nie było jeszcze awantury o “Hannę Gronkowiec-Walczy”. Może w tym kraju jeszcze nie jest tak źle i politycy mają do siebie trochę dystansu? Jakby tego swoją karierą nauczył ich KNŻ i inne projekty pana Staszewskiego to można by rzec, że jest dobrze.
Agnieszka Pawłowska