Udział
kobiet w działaniach machiny narodowosocjalistycznej Trzeciej Rzeszy
dziś nie jest już tematem tabu. Od kilkunastu lat literatura z tego
zakresu jest stale poszerzana o nowe prace. Doktor Gudrun Schwarz
swoją publikację Żony
SS-manów. Kobiety w elitarnych kręgach III Rzeszy opublikowała
po raz pierwszy w 1997 roku (Niemcy) i w tamtym czasie była to praca
nowatorska, ukazująca wiele nieznanych dotąd faktów. Schwarz
opisała w niej kobiety, które stały u boku największych
nazistowskich zbrodniarzy, dzieliły z nimi łoża i wspierały w
planach wspinania się po szczeblach kariery w szeregach SS. Jej
praca była próbą zerwania z wizerunkiem niewinnych niemieckich
kobiet, które nie wiedziały o mordach dokonywanych na ludności
żydowskiej oraz były całkowicie odsunięte od wiedzy na temat
pracy, jaką wykonywali ich mężowie. Próbą poniekąd udaną
bowiem rzeczywiście z lektury wyłonił się obraz bezwzględnych
aryjek nie ustępujących w krwiożerczych upodobaniach nawet
najbardziej brutalnym nazistom. Z drugiej strony praca doktor Schwarz
jest trudna w odbiorze i upływ czasu nie wpłynął zbytnio na
poprawę tego stanu. Jej treść przepełnia cała masa zbędnych
informacji, przez co czytelnik musi wyławiać
te dla niego najważniejsze dotyczące sylwetek żon nazistów.
Trzeba też zauważyć, że wiele faktów, które kiedyś były
skrzętnie ukrywane i ujrzały światło dzienne dzięki tej książce,
dziś jest już oczywistych.
Autorce
wyraźnie zależało na ukazaniu sprzeczności rządzących statusem
kobiety w Trzeciej Rzeszy. Idealna kandydatka na żonę musiała być
pokorna, płodna, chętna do bycia w cieniu swojego męża, ale
wypadałoby także by miała swoje zdanie, potrafiła pewnie stać za
swoim mężem i aktywnie go wspierać. Jednak swoją publikację
rozpoczęłą od wprowadzenia czytelnika w kategoryczność prawa
dotyczącego zawierania związków małżeńskich przez członków
SS.
Kilka
pierwszych rozdziałów Żon
SS-manów zawiera
wprowadzenie w doktryny, na jakich opierała się tzw. wspólnota
rodów. Niestety są to rozdziały bardzo chaotyczne i zawierające
masę przypisów zajmujących czasem nawet ? strony. Trudno w takim
natłoku nieuporządkowanych informacji, przeplatanych ogromem
nazwisk oraz nazw pełnionych funkcji odnaleźć to co najważniejsze,
a tym bardziej zapamiętać coś wartościowego. Dużo lepiej
prezentują się rozdziały dedykowane sylwetkom żon SS-manów oraz
rodzinnej codzienności. Właśnie te rozdziały, gdyby tylko autorka
zechciała zgłębić umysły opisywanych kobiet i odeszła od
sztywnego trzymania się suchych faktów, mogłyby podnieść wartość
tej pozycji.
Trudności
w odbiorze przysparza także oficjalny język oraz całkowity brak
emocji, które w książce tego typu powinny być choć wyczuwalne.
Czytając tę publikację miałam wrażenie, że sposób w jaki
autorka pisze o np. rozstrzeliwaniu ludzi, równie dobrze mógłby
pasować do prezentowania opisów spacerów po lesie. Płynność w
przeskakiwaniu z tematu na temat sprawiła, że cały ważny przekaz
tej pracy rozmywał się przytłoczony biurokratyczną atmosferą
treści. Schwarz brakuje polotu w przekazywaniu zdobytej wiedzy,
przez co Żony
SS-manów
przypominają szkolny podręcznik. Dawno nie spędziłam tyle czasu
nad lekturą. Dawno też żadna mnie tak nie zmęczyła. Faktów z
jej treści pamiętam niewiele. Nie jestem też w stanie przypomnieć
sobie czy jakakolwiek informacja wydała mi się zaskakująca?
W
1997 roku w Polsce ta publikacja na pewno zostałaby odebrana o niebo
lepiej, dziś jest to po prostu kolejna, na dodatek dość trudna w
odbiorze książka, która choć kiedyś otwierała ludziom oczy i
weryfikowała fakty, to jednak dziś powiela schematy – przynajmniej
jeśli chodzi o polski rynek i literaturę prezentującą ten właśnie
temat.
Żaneta
Fuzja Wiśnik