Powieść składa się z trzech części. Dwie pierwsze to kronika rozdzielenia. Opowiadają o losach szwedzkiego małżeństwa, które druga wojna światowa rozdarła na kilka lat. Pierwsza część pisana jest z perspektywy doświadczeń Georga, który zostaje powołany do trzymiesięcznej służby przy granicy na wypadek ataku Sowietów. Druga to relacja z prawie czterech lat życia Kerstin, oczekującej w Malmo powrotu męża. Losy tych dwojga to szarość, oczekiwanie, zniecierpliwienie i niepewność. Część trzecia jest wynikową poprzednich, sednem, finałem. Georg wraca do Kerstin – bez wzruszających scen powitania, bez romantyzmu, kwiatów i fanfarów. Decyzje podjęte przez małżonków w czasie rozłąki kładą się długimi cieniami na ich dalszych losach.
Ciężkie przeżycia Georga, niesprawiedliwość jaka go spotkała, poczucie winy w stosunku do przyjaciół i fizyczne obrażenia uczyniły mu powrót do wytęsknionej żony trudnym. Kerstin po burzliwym i wyniszczającym romansie z inną kobietą, pełna poczucia winy, ma problem z powrotem do życia ze zmaltretowanym mężczyzną, w którym z trudem rozpoznaje męża. Rozłąka zmieniła ich oboje i to powtórne połączenie po czterech latach okazało się spotkaniem dwojga zupełnie innych, obcych nieomal ludzi – dramatyczne, ciekawe w analizie, trudne i bolesne. Ponadto każde z małżonków zrobiło coś, co przyczyniło się do czyjegoś nieszczęścia. Jedno uczyniło to w słusznej sprawie nie przewidując negatywnych skutków, drugie – w pełni świadomie, choć w afekcie. Życie nie czyni jednak takich rozróżnień i skutków nie cofną najlepsze nawet intencje.
Przyznaję że nim dotarłam do części trzeciej miałam momenty zniechęcenia. Wszystko opisane całkiem wiarygodnie i bez większych zgrzytów ale kilka razy złapałam się na tym, że przestawały mnie obchodzić losy tych dwojga. Tymczasem trzecia część wciągnęła mnie do końca i rozwiała większość wątpliwości.
Postacie są wiarygodne, ludzkie, czasem niekonsekwentne w działaniu, bojaźliwe, zaborcze, nawet herosi odbiegają tu od ideału. Podoba mi się ten brak przesady w kreowaniu bohaterów, czynienie ich zwyczajnymi ludźmi bez supermocy i wszechstronnego geniuszu. Są jednak pewne niedociągnięcia. Szczególną uwagę zwróciłam na Kerstin – nie wzbudziła początkowo mojej sympatii, raczej współczucie. Wydaje się iść na łatwiznę, poddawać fali, wygodzie. Razi nie tyle jej brak ideałów, ile brak zrozumienia dla wyższych celów u innych. Później ewoluuje, robi się twardsza, mądrzejsza – jej człowieczeństwo zaczyna \”brzmieć dumnie\”. Z nią mam jednak problem – nie zawsze ją rozumiem, nie zawsze mnie przekonuje. Wydaje mi się też, że za mało miejsca poświęcono tu znajomemu Georga – Axelowi. Jego wątek mógłby być bogatszy, pełniejszy – potencjał postaci Axela, typa dość dziwnego i niesympatycznego, nie został w pełni wykorzystany.
\”Hotel Angleterre\” jest debiutem udanym. Powieść napisana poprawnie, bez banalnego sentymentalizmu opisująca uczucia i kwestie takie bardzo ludzkie. Tło historyczne ciekawie splata się z losami bohaterów, a spojrzenie na drugą wojnę światową z jej obrzeży daje nową perspektywę po licznych relacjach z \”oka cyklonu\”. Są w powieści momenty mniej ciekawe, są i takie, których celowości trudno dociec, jednak takie też jest życie – nie zawsze ciekawe, nie zawsze zrozumiałe. To, co autorka chce zakomunikować wydaje się zawierać najdosadniej w zakończeniu. Jest ono pozornie otwarte – każe się zastanawiać, pozwala na interpretację. Właściwie jednak ucina sprawę przy lekko domkniętych wątkach, którym daje możliwość odemknięcia i dalszego dręczenia i niepokojenia zranionych ludzi. To ostrzeżenie, przypomnienie o niestałości świata. Świat może się zawalić w każdej chwili, niczego nie możemy być pewni, nic nie jest dane raz na zawsze.