Od
dziecka się czegoś boimy. Czy dzieci mnie polubią? Czy mama będzie
zadowolona z ocen? Czy mu się podobam? Na ile procent zdam maturę?
Czy daję wszystko, co najlepsze mojemu dziecku? Kto sobie nie zadał
choć jednego takiego pytania, niech podniesie rękę. I tak to
strach powoduje, że zarywamy noce, ucząc się, po imprezie – bo
przecież nie mogę wyjść na sztywniarę. Wypruwamy sobie żyły,
zostając po godzinach – bo szef oczekuje, a tu zwolnienia. Bo
zapominamy o sobie troszcząc się o męża, dziecko, przyjaciółkę,
matkę, sąsiadkę. Gubimy się w tym wszystkim i zaniedbujemy.
Książka leży odłogiem \”bo nie mam czasu\”, zapominamy, jak
wygląda kino, na obiad głównie hot-dog i mrożonki, włosy proszą
się o fryzjera. Która z nas nie miała takiego etapu w życiu?
To
ten strach każe nam myśleć, że będziemy złymi przyjaciółkami,
jeśli nie popędzimy na gwizdnięcie, złymi córkami, bo matkę
boli noga, a nas tam nie ma, złymi pracownicami, złymi matkami,
złymi żonami…
O
tym lękach mówi pozycja, którą trzymam w rękach. Od dziecka
uczymy się, że należy spełniać czyjeś oczekiwania, być
najlepszą w wielu dziedzinach, porównywać się do innych, być
miłe, uczynne… Nikt nas nie uczy być dobrym dla
siebie.
\”Wyruszasz
właśnie w podróż, w której pod naszym czujnym okiem dotrzesz do
najbardziej niedostępnych miejsc. Głęboko pod krytycyzmem,
negatywnymi osądami i sabotażem znajduje się bezbronna, uczuciowa
część ciebie, pełna wstydu, strachu, złości; część, która
może czuć się niekochana i niewiele warta. Nie brzmi to
szczególnie radośnie, prawda? Jeśli jednak pragniesz mocnej i
trwałej przemiany, musisz zajrzeć głęboko, by odkryć i uleczyć
te najbardziej bezbronne części samej siebie.\”
U
wielu kobiet te obawy są tak duże, że je paraliżują, każą
robić coś wbrew sobie i swojemu szczęściu. Wiele nawet nie wie,
czemu czuje w życiu pustkę. Ładny dom, stała praca, mąż… niby
wszystko jest, ale ciągle czuć jakiś niedosyt. W \”Rozpraw
się ze swoją wewnętrzną jędzą\”
autorki pomagają odkryć to, co nas naprawdę dręczy. Nazwanie i
narysowanie naszego strachu pomoże nam się z nim zmierzyć. Od
wieków wiadomo, że łatwiej walczyć z tym, co znamy.
Nie
twierdzę, że nie ma tam paru mądrych stwierdzeń, że nikomu
książka nie pomoże. O nie. Jednakowoż była napisana tak
infantylnym językiem, pełnym różowości i cukru, że obcowanie z
nią nie sprawiło mi żadnej przyjemności. Na początku to mnie to
męczyło, potem niesamowicie nużyło, tak bardzo, że nie byłam w
stanie przeczytać na raz więcej niż kilka stron. Jak napisałam
wcześniej, język był słodki. Niezjadliwy wręcz. Każdy lubi
słodycze, ale bez przesady. Dla mnie ta szczęśliwość w książce
była wymuszona i wyolbrzymiona. Nie przypominała radośnie
pląsającego dziecka, ale przyklejony uśmiech hostessy reklamującej
wędlinę.
Drugi,
dość poważny, zarzut dotyczy powtórzeń. Nie wiem, czy autorki
celowo chciały zwiększyć objętość książki, czy to jakiś inny
zabieg, ale czułam się potraktowana jak idiotka. Jakbym nie umiała
zrozumieć prostego stwierdzenia. Nie, większość ludzi, którzy
potrafią czytać, zrozumie te prawdy objawione za pierwszym
razem.
Zastrzeżenia
mam także do medytacji, która jest tutaj wskazana. Nie powiem, sama
medytuję i polecam każdemu. Nie podoba mi się jedynie gotowy \”scenariusz\” takich spotkań sam na sam ze sobą. Czytelniczki
mogą się sugerować opisami myśli i odczuć, które powinny się
pojawiać, blokując swoje prawdziwe emocje. Myślenie o uczuciu, nie
powoduje jego magicznego przybycia.
Sama
nie jestem uduchowiona i religijna. Dla mnie ołtarzyki, kładzenie
sobie ręki na piersi, czy mantry nie będą miały żadnego
znaczenia. Tutaj większość zadań polega na takim celebrowaniu
swojej osoby.
To,
co dla mnie jest wadą, dla kogoś innego może być zaletą. Język
jest prosty, nie prostacki. Nie ma tutaj rażących błędów czy
nieścisłości. Innym kobietom może przypaść do gustu lukier
oblepiający strony, kolejne ucieszy ta cała otoczka miłości i
wdzięczności. Książka może pomóc osobom, które nie wiedzą,
dlaczego są nieszczęśliwe. Myślę, że jeśli chociaż jedna z
czytelniczek zyska motywację do zmiany swojego życia, to warto ją
wydać. Mnie niestety nie pomogła.
Agata Róża Skwarek