Jestem ogromną fanką Magdaleny Wali, jak na razie czytałam trzy jej książki, ale powiem Wam, że na każdą kolejną czekałam niecierpliwie i nie mijało 24 godziny od chwili, gdy trafiały do mnie do domu. Tym razem miało być inaczej, ale nie wytrzymałam, naprawdę chciałam czytać coś innego, ale akurat musiałam posiedzieć u Rodziców a tam była książka, no i tak z nudów sięgnęłam, a jak zaczęłam, to wiadomo, że nie puściłam książki z łapek. Strasznie tego żałuję, bo teraz mam książkowego kaca, okrutne uczucie niedosytu i chciałabym więcej i więcej. A tutaj nie mam innej książki autorki, ale niech natknę się na coś w księgarni, wtedy moją silną wolę szlag weźmie i trafi.
Rozalia jest młodszą siostrą Marianny, z innej książki autorki. Dziewczyna, jak siostra jest niepokorna, z naturą buntowniczki. Mariannie udało się wyrwać z Litwy od despotycznego ojca. Rozalia ma siedemnaście lat, zaczytuje się Dziadami i marzy o przyjacielu swego brata. I cios spada niespodziewanie, dziewczę podsłuchuje ojca, rozmawiającego z okrutnym i obleśnym Wrońskim, że ów przyjaciel brata, Artur nie żyje, a brat zagrożony jest więzieniem, chyba, że Rozalia zostanie żoną owego Wrońskiego. Wydaje się, że wyjścia nie ma, akurat rodzina szykuje się na wyjazd z wizytą u Marianny, spodziewającej się kolejnego dziecka. Rozalia postanawia uciec, tak się staje, trafia do dobrego domu, jako panna do towarzystwa, młodej i uroczej panienki, która przygotowuje się do wyjścia za mąż. Praca nie jest ciężka, a Rozalię bardziej nurtują inne rzeczy. Tajemnicza postać w parku, rodzinne niedomówienia, zamknięte pokoje i lęk służby. Czy w niepozornym dworze mieszka wampir, który wychodzi na świat tylko wieczorami? I czy Rozalia umknie z długich i bezwzględnych łap Wrońskiego?
Magdalena Wala pisze według schematu, to prawda, mamy znowu dziewczynę, która bardzo nie chce wyjść za mąż, z jakiegoś powodu. Mamy też tajemniczego mężczyznę, który stanie się jej dopełnieniem, chociaż tutaj trochę tych motylków mało, raptem kilka razy Rozalia rozmawia z tym jegomościem, nie wiem dlaczego skoro Magdalena Wala po mistrzowsku pisze te sceny, chociażby ten moment z bliznami, jest piękny, tkliwy, tak wzruszający. Magdalena Wala jest jak ulubiona herbata, chce się ją pić dużymi kubkami, a gdy w końcu pokazuje się dno, jest smutno?
Książka jak zwykle wspaniale oddaje klimat XIX wieku, widać, ze autorka, ogrom pracy włożyła w kwerendę, by jak najlepiej opisać polskie dwory, obyczaje, jak chociażby mycie okien, czyszczenie pierza. To się ceni, to są takie szczegóły, które odróżniają twórczość od masowej, taśmowej produkcji. Niespieszna jest ta powieść, tak się chce usiąść z filiżanką dobrej herbaty i poczytać o tym, jak kiedyś było, gdy kobiety najpierw musiały słuchać ojca a później być zależne od męża, a jedyną szansą na normalność było szczęście do ludzi.
Bardzo polecam tę książkę, za bohaterów, fantastyczną parę pierwszoplanową, ale i drugoplanowi bohaterowie są bardzo ciekawi, za klimat polskiego dworku, za całokształt. Bardzo sympatyczna, dobra lektura!
Katarzyna Mastalerczyk