Podczas pewnego spotkania towarzyskiego Józef Konrad Korzeniowski dyskutował ze znajomym na temat anarchizmu. Pisarz miał wówczas przywołać autentyczną historię nieudanego zamachu na obserwatorium w Greenwich. Jego sensu rozmówcy nie mogli dociec, zwłaszcza iż obserwatorium w jego wyniku nie ucierpiało, natomiast zginął sam zamachowiec rozerwany na strzępy przez własne ładunki wybuchowe. Jak się okazało w toku rozmowy – człowiek ów był niepełnosprawny umysłowo. Wiadomość ta zrobiła silne wrażenie na Korzeniowskim, postanowił na kanwie tego wydarzenia wysnuć powieść. Tak powstał \”Tajny agent\” – dzieło nieco odmienne od większości powieści Conrada, trudne w jednoznacznej ocenie.
W opowieści można wyróżnić dwie główne warstwy. Pierwsza przedstawia strefy w której ścierają się działania środowisk anarchistycznych oraz inwigilujących je agentów. Druga natomiast skupia się na relacjach międzyludzkich – rodzinnych, zawodowych, organizacyjnych. Całość spina postać tytułowego tajnego agenta Verlocka, który otrzymuje zadanie zarówno trudne do przeprowadzenia, jak i godzące w jego przekonania. Sytuacja stawia na szali byt materialny Verlocka i jego rodziny oraz spokój osobisty, ład i bezpieczeństwo.
Grupka anarchistów, których opisuje autor, to typy nieciekawe, bezczynne, oszukujące same siebie, postawą przeczące własnym ideałom. To nieprzychylne spojrzenie odpowiada ówczesnym nastrojom. Zaskakujące jest jednak, iż choć pisarz nigdy z anarchistami nie miał do czynienia, sytuacja przedstawiona w \”Tajnym agencie\” podobno znakomicie oddaje ówczesne realia tych środowisk, a także warunki pracy agentów. Tak przynajmniej utrzymuje autor podpierając się opiniami osób bardziej zorientowanych. Tu powierzchowność ujęcia podjętego tematu anarchistów i ich działań rozczarowuje.
Sama historia dotycząca zamachu i jego okoliczności nie jest odkrywcza czy wciągająca, zwłaszcza iż szybko orientujemy się co może – czy wręcz musi – się wydarzyć. Toteż nie zgodzę się, iż jest to opowieść kryminalna, nie sądzę by miała taką być w zamierzeniach autora – to raczej metodyczne wskazywanie przyczyny i skutku, na który jesteśmy przygotowywani. Czytana dla samej fabuły z nadzieją na wartką akcję – książka zawiedzie.
Znacznie wyżej oceniam drugą warstwę powieści – mianowicie ten czynnik więzi międzyludzkich. Znakomicie jest szczególnie przedstawiona sytuacja w rodzinie Verlocka – karuzela tajemnic, złożonych uczuć, skryte gdzieś pod płaszczykiem zgody i harmonii. Tymczasem ten pozorny ład ma bardzo wątłe podstawy i jedynie sam Verlock nie jest świadom materii, na której zbudowane jest jego szczęście rodzinne. Joseph Conrad znakomicie odmalowuje niejednoznaczne czasem postawy, szlachetne pobudki mniej szlachetnych decyzji, wreszcie konsekwencje tego jak układamy się ze światem. Tutaj jest mistrzem.
Samego głównego bohatera widzimy zarówno poprzez jego wewnętrzne zmagania i myśli, jak i widzianego oczyma pracodawców czy domowników. Postać skrojona jest dobrze, jednak od pewnego momentu to żona agenta niejako wysuwa się na pierwszy plan powieści – cicha, nieświadoma wielu spraw, niezainteresowana zgłębianiem najdrobniejszych choćby przejawów świata. Jednak jej myśli, odczucia, rozterki i decyzje zaczynają budować rzeczywistość i tłumaczyć istotę osobistej autonomii i więzi międzyludzkich. I tutaj Conrad wykazuje się wirtuozerią, odmalowując bogatą paletą barwy człowieczeństwa. Obraz zarówno miłości, troski, poświęcenia i determinacji jak i rozpaczy, depresji, złamania – jest głęboki i przejmujący.
\”Tajny agent\” nie należy do najlepszych powieści Conrada, nie jest też moją ulubioną. Poza wspomnianą przewidywalnością fabuły i powierzchownością podjętego tematu, mnie osobiście rozczarował klimat opowieści, w którym nijak nie mogłam się odnaleźć. Najlepszym punktem jest tu zdecydowanie pani Verlock, która jako jedyna jest chyba w stanie zaskoczyć czytelnika i jako jedyna podąża w końcu – nieco bezwładnie co prawda – za własnymi emocjami, pozostając jednocześnie autentycznym choć niepokojącym człowiekiem. Tutaj Conrad nie zawiódł.
Iwona Ladzińska