Podczas ostatnich dni złapała mnie ostra faza na prozę Edyty Świętek, wyczytywałam z półek, co tylko było. Po wciągającej dylogii, a jeszcze wcześniej po genialnej sadze o Nowej Hucie, autorka miała bardzo wysoko postawioną poprzeczkę. Nie są to debiuty, bo okazuje się, że pisarka na rynku jest znana, a jej powieści są wznawiane. Na półce ostały mi się jeno Cienie przeszłości, trochę się bałam, bo naprawdę Edyta Świetek przyzwyczaiła mnie do mega wysokiego poziomu. W końcu taka bańka musi pęknąć. Czy pęknie przy okazji tej książki? Starałam się ani nie nastawić na ósmy cud świata, ale i nie zniechęcić. Poszło szybko jak zwykle.
W kałuży krwi, w bocznej ulicy bezdomny znajduje pobitą kobietę. Gdy ta budzi się w szpitalu, nie pamięta, kim jest, co się stało. Przy jej boku wiernie trwa Wiktor, on opowiada jej, kim była. A była bezwzględną kobietą sukcesu, która doszła od zera, do zamożności. Wiktor cieszy się, że Karina pewnych rzeczy nie pamięta, czy chce jej oszczędzić smutku, czy ma inne, mniej szlachetne powody? Okazuje się, że przy okazji pobicia Karina została okradziona, a złodziej mając klucze do domu, urządził totalną demolkę. Na dodatek z amnezją jej kariera staje pod znakiem zapytania. Wiernie trwa przy niej Wiktor. Tylko że Karina czuje, że coś jest nie tak. Myśli o innym mężczyźnie, nie pamięta go, nie wie, kim jest, bardziej uruchamia się pamięć uczuć i pamięć emocji. Czy utrata pamięci może być katalizatorem zmian?
Będę szczera i napiszę, że ta powieść spodobała mi się nieco mniej. Czy to przesyt autorki, czy może po prostu taka akcja mnie nie porywa? Co mnie zachwyciło, to, jak autorka przemyca Tuwima do tej książki, poeta kojarzony z wierszykami dla dzieci tutaj jest motywem przewodnim i jest poetą smutku, miłości i melancholii, na pewno dzięki tej powieści sięgnę po więcej wierszy Tuwima. Nie polubiłam bohaterki, może koci wątek ociepla wizerunek Kariny, ale ja za nią nie przepadam, zmienia się i jest ofiarą, ale nie umiem wykrzesać wiele sympatii do niej.
Książka, obiektywnie rzecz biorąc, jest ciekawa, jest w niej duża dawka tajemnicy, dochodzenia do prawdy i odkrywania siebie. Bohaterka traci wszystko, materialnie i psychicznie, ma szansę zacząć od nowa. Czy miłość zapomniana, wymazana z mózgu za pomocą amnezji może być katalizatorem zmian? I czy ludzie mogą się zmienić, czy zimna, podła kobieta może otworzyć się na miłość i na drugiego człowieka? Nie dowiecie się do samego końca. Mniej cukierkowa od bieszczadzkiej dylogii i jak dla mnie mniej motylkowa. Po prostu inna. Wielu zachwyci.
Katarzyna Mastalerczyk