W powietrzu czuć nadchodzące święta, bo nie dają nam o tym zapomnieć wszechobecne świąteczne reklamy czy ekspozycje w sklepach. Czy to przypadkiem nie za wcześnie? Być może, jednak osobiście przepadam za wszystkim, co wiąże się z tym magicznym okresem i nie przeszkadza mi nadmierny szum z nim związany. Ale czasem należy dać wytchnienie swojemu portfelowi i troszkę zwolnić. Usiąść w wygodnym fotelu, okryć się ciepłym, polarowym kocem i z kubkiem herbaty z pomarańczą zagłębić się w lekturę rewelacyjnych opowiadań halloweenowo-świątecznych napisanych przez Anetę Jadowską.
Dynia i Jemioła jest zbiorem jedenastu klimatycznych historii, których bohaterami są znane i lubiane postacie z powieści Anety Jadowskiej, a więc spotkamy tutaj nie tylko Dorę Wilk i jej wampirzego kumpla Romana, ale również Nikitę, Witkaca czy Malinę Koźlak. W książce tej nie uświadczy się jednak słodkich elfów, puszystych reniferków oraz Mikołaja rozdającego prezenty z dobrotliwym uśmieszkiem – i dobrze, ponieważ byłoby to zbyt cukierkowe i tkliwe. Tymczasem czytelnik spotka się tutaj z kilkoma mniej lub bardziej spektakularnymi zabójstwami, porwaniem, niezwykle skutecznym przywołaniem pewnego Księcia Demonów, a także wyprawą graniczącą z głupotą, (ale czego się nie robi, by chronić najbliższych). Tło przygód stanowią dwa święta – kontrowersyjne (przynajmniej w naszym kraju), mające swój niepowtarzalny charakter Halloween oraz uwielbiane przez małych i dużych Święta Bożego Narodzenia. Dlaczego zwrócono uwagę akurat na nie? Zarówno w Warsie, jak i Thornie będących siedliskiem wszelakiej maści istot nadnaturalnych święto, którego symbolem są trupie czaszki, czarownice, nietoperze, wydrążone dynie, demony, duchy, a także zombie jest jak najbardziej na miejscu, a jego obchodzenie to tradycja, która w żadnym wypadku nie koliguje z Bożym Narodzeniem – jego rodzinną atmosferą, niecierpliwym oczekiwaniem i zwykłą ludzką radością z nim związaną.
Gdybym miała wybrać opowiadania, które najbardziej przypadły mi do gustu, to miałabym z tym nie lada problem. Każde jest wyjątkowe i się czymś wyróżnia. Jedynym problemem dla odbiorców, który może im utrudnić czytanie to nieznajomość uniwersum stworzonego przez Anetę Jadowską. Oczywiście można przeszukać czeluści internetu, który wyjaśni, kim jest Nikita czy Dora Wilk nie mówiąc o Witkacu, ale może właśnie ta nieznajomość zaintryguje czytelników na tyle by zachęcić ich do zapoznania z twórczością autorki?
Po cichu liczę również na to, że panna Koźlakówna doczeka się czegoś więcej niż tylko opowiadań. Zarówno bohaterka i jej rodzina mają niesamowity potencjał (moim skromnym zdaniem) i być może zostanie to kiedyś wykorzystane.
Mam nadzieję, że jeszcze nie raz zostaniemy zaskoczeni takimi cudeńkami, jak Dynia i Jemioła, ponieważ lektura było niesamowitą frajdą wprowadzającą w tak bliskie mi klimaty.
Monika Mikłaszewska