W Polsce zapanowała moda na mafijne romanse erotyczne, które pojawiają się na rynku wydawniczym regularniej niż pociąg relacji Kraków – Warszawa. Nie ukrywam, miałam okazję przeczytać kilkanaście tytułów z tego gatunku, ale niezmiennie szukam swojego faworyta. Dlatego, gdy w moje dłonie wpadła powieść Magdaleny Winnickiej zatytułowana \”Kostandin. Grzechy mafii\” nie mogłam oprzeć się czytelniczej pokusie.
Projektant okładki postawił na minimalizm, prezentując jedynie przystojnego mężczyznę w garniturze. Zero golizny czy obejmujących się namiętnie par. Ten zabieg uznaję za bardzo udany. Powieść powinna bowiem bronić się treścią, a nie krzykliwym zdjęciem na okładce.
Alicja jest młodą kobietą, którą życie zdążyło już nieźle doświadczyć. Jej przyjaciółka Wiktoria zaprasza ją na wakacje do Anglii, aby mogła dojść do siebie i całkowicie wyleczyć się z doznanej traumy. Przeznaczenie ma jednak inne plany. Dziewczyna poznaje niezwykle przystojnego i zabójczo przystojnego mężczyznę – Konstandina Tironę. Za jego sprawą z dnia na dzień zagłębia się coraz bardziej w tajemnicach świata przestępczego. Wplątując się w intrygę, której zasad nie rozumie, będzie zmuszona stawić czoła zagrożeniu, na jakie nie jest gotowa.
Już po przeczytaniu Prologu wiedziałam, że będzie to książka inna od wszystkich innych. Dlaczego? Autorka zastosowała genialny zabieg mający na celu przekonanie czytelnika, iż trzyma w dłoniach powieść opartą na faktach! Natomiast zawartość kolejnych czterystu stron jedynie zgrabnie przedłużała to przekonanie.
Teoretycznie mamy tu do czynienia z wielokrotnie wykorzystywanym schematem: on przystojny szef mafii, ona młoda i (prawie) niewinna. A jednak w tej książce nic nie jest znaną kalką. Owszem, Alicja jest młodą dziewczyną, ale zarabia i jest w stanie poradzić sobie bez mężczyzny, który zasypie ją prezentami od znanych projektantów. On – z pochodzenia Albańczyk zrywa wreszcie ze stereotypem mafioza Włocha czy Rosjanina. A co najważniejsze – wydarzenia brzmią całkiem prawdopodobnie, przez co historia zdaje się tworzyć sensowną całość. Styl autorki jest płynny, przejrzysty, bardzo plastyczny. Bez problemu można sobie wyobrazić zarówno bohaterów, jak i kolejne miejsca, w których toczy się akcja. Poszczególne postacie są pełnowymiarowe; mają swoje wady i zalety; przeszłość warunkującą ich zachowania oraz dokonywane wybory.
Oczywiście w romansie erotycznym nie może zabraknąć pikantnych scen. Te w książce są dobrze napisane, przez co z pewnością mogą oddziaływać na wyobraźnię czytelniczek. Za duży plus uważam brak wulgaryzmów, które w wielu tego typu powieściach pojawiają się wręcz nagminnie.
Podsumowując: dobrze napisany romans, w którym akcja nie jest jedynie przerywnikiem między kolejnymi scenami ociekającymi seksem.
Monika Hołyk-Arora