Bardzo długo nie czytywałam kryminałów, nie umiałam się przełamać. Gubiłam się, nie rozumiałam, co rzesze czytelników widzą w tym gatunku. Moje odkrywanie świata zbrodni, detektywów to angielskie kryminały, specyficzny humor i taki elegancki styl. Do dziś najchętniej czytam takie klasyczne powieści, chociaż ku mojemu smutkowi jest ich już coraz mniej. “Morderców tropimy w czwartki” nie jest takim typowym angielskim klasykiem, ale podeszłam do niego pewna najlepszych oczekiwań.
Dom starców, a raczej dom spokojnej starości to miejsce, w którym jesień życia spędzi bardzo zacne grono. Mamy emerytowaną pielęgniarkę, ludzi z nerwicami, osoby ciekawe i tak jak kojarzymy emerytów, wścibskie do bólu staruszki. Starość nie jest dla nich okresem wyciszania aktywności, przeciwnie, w końcu czują się nieskrępowani konwenansami, mogą się oddać swoim pasjom, a grupka najbardziej niesfornych i czupurnych stworzyła czwartkowy, cykliczny klub zbrodni. A jeszcze chcą skaptować policjantkę, która miała tylko wygłosić pogadankę o bezpieczeństwie dla seniorów. Jednak pojawia się zbrodnia, która staje się katalizatorem zdarzeń.
Współczesne kryminały idą raczej w stronę galopujących wydarzeń, zwrotów akcji spod znaku zabili go i uciekł. Jakoś umknęła wielu pisarzom stara dobra kryminalna intryga, dedukcja, okraszona klasycznym, nieco czarnym, ale subtelnym humorem. To wszystko jest w powieści Richarda Osmana, ta książka jest taka elegancka i w dobrym stylu. Nie wiem, dlaczego ostatnio wpadają mi w ręce powieści, w których w cieniu zbrodni pozostają seniorzy. Może dlatego, że chociaż społeczeństwo przypisuje już im wyłącznie bierną rolę, oni chcą działać, są prawie niewidzialni. Mamy fantastyczne polskie akcenty, które grają ważną rolę, a przy okazji jest w tym bardzo dobry humor, sądzę, że wielu z Was przyzna mi rację. Dla mnie ta książka była genialną rozrywką. Tylko że wiadomo, dobry humor może być miłym dodatkiem, ale w kryminale liczy się przede wszystkim zagadka i tutaj jestem całkowicie usatysfakcjonowana, bo jest tu bardzo inteligentna intryga, mylenie tropów i to wszystko składa się w dobrą spójną całość. Oczywiście, żeby ta książka się spodobała, trzeba lubić i angielski, nieco czarny humor i kryminały mnie dynamiczne, z których ciężko zrobić film akcji, ale będące idealnym dodatkiem do kawy. Książka miała premierę na jesieni, żałuję i wstydzę się, że tak długo czekała, ale za to nie żałuję ani minuty, jaką poświęciłam lekturze.
Katarzyna Mastalerczyk