Myśleliście, że ostatni tom Bridget Jones ostatecznie zamknął historię? Macie racje. Bridget Jones. Dziecko to część nietypowa, ponieważ jej fabuła rozgrywa się pomiędzy drugim a trzecim tomem. Po szczęśliwym zakończeniu części drugiej, Bridget i Mark nie odchodzą w stronę zachodzącego słońca, ale… rozchodzą się! Wciąż ich jednak do siebie ciągnie. Bez zmian pozostaje też urok Daniela. Wszystko po staremu, czyżby historia zamierzała się powtórzyć? Otóż nie! Jest ktoś trzeci! Kto? Dziecko! Tylko… czyje? Dwóch tatusiów to o jednego za wiele! Kto pierwszy wymasuje plecy Bridget? Kto zawiezie do szpitala? I przede wszystkim – kto znajdzie drogę do jej serca?
Muszę przyznać, że na początku obawiałam się tej \”kontynuacji\”. Od poprzednich części minęło trochę czasu, a przygody szalonej Bridget zapadły mi w pamięci jako świetna i szalona historia. Czy po takiej przerwie autorce udało się zachować poziom i przede wszystkim… tempo?
Temat kolejnej części może faktycznie jest ciut \”odgrzany\”, ale pod żadnym pozorem nieoklepany. Dobry humor oraz salwy śmiechu gwarantowane. Bridget bawi i jeszcze raz bawi. Nie zawsze poważnie, nie zawsze na serio, jednak zawsze w swoim stylu. Nie zabrakło nic z charakterystycznego dla singielki stylu. Poczucie humory, ulubione powiedzonka i zero zdrowego rozsądku. A nawet mniej niż zero! Dawno nie śmiałam się tak przy żadnej książce. Za nic nie mogłam się od niej oderwać i przeczytałam ją w jedną noc.
Fabuła jest naprawdę zakręcona. I może mniej wynika to z biegu wydarzeń, ale z samego zachowania Bridget, która potrafi skomplikować najprostsze sprawy. A dzięki temu my nie nudzimy się ani przez chwile.
Świetne są również docinki i riposty. Dzięki dowcipnym dialogom sama wyszłam trochę na wariatkę, ponieważ co pięć minut wybuchałam śmiechem. Ale… uwaga! Nie od razu. Sam początek do szczególnie zabawnych nie należy. Chociaż autorka stara się już od wejścia dostarczyć nam powody do uśmiechu, ja wkręciłam się w klimat po około 50 stronach. Dlatego, jeśli na samym początku nie poczujecie bluesa, nie odkładajcie książki.
Ciekawy, chociaż lekko przewidywalny jest też finał. Świetne dopina wszystkie wątki, a jednocześnie podkreśla cechy charakterystyczne całej serii. Chociaż tym razem narracja prowadzona jest trochę innej formie, mniej dziennikowej, nadal jest dynamiczna i porywająca.
Na koniec zaś mała wstawka dla osób, które widziały lub zamierzają obejrzeć film. Wspólnych motywów jest tak niewiele, że prawie można potraktować jak zupełnie innego historie. Gdyby nie Bridget. Ona zmienia wszystko.
Bridget Jones. Dziecko być może nie jest powieścią najwyższych lotów, jednak podczas szarych, zimnych wieczorów sprawdza się jak mało co. Trochę uśmiechu, garść szaleństwa i jeszcze więcej dobrego humoru. Dla miłośników zakręconej singielki pozycja obowiązkowa.