Postawiony jasno cel, pełen wachlarz umiejętności, które wspomogą cię w jego wykonaniu i podróż w nieznane. Czy coś może pójść nie tak, gdy musisz dokonać tylko jednej rzeczy? Pozornie nie, ale los często zmienia zasady gry i nagle wyprawa, która miała być prosta i przejrzysta zostaje spowita mgłą tajemnic, nieznanej siły i walk na najwyższym poziomie. Vuko Drakkainen miał odnaleźć zaginionych badaczy, po których ślad urywa się na planecie zwanej Midgaard. Grupa naukowców miała tam sprawdzać człekopodobnych mieszkańców. Nawet długotrwałe przygotowania nie są w stanie przyzwyczaić nas do nieznanego, nie inaczej było w przypadku naszego wybawcy. Przybycie na miejsce mocno różni się od jego wyobrażeń. Na domiar złego na planecie trwa zacięta walka między bogami. Vuko wie, że nie może ingerować w ich rozwój, ale czy to nie przeszkodzi w jego misji?
Pan lodowego Ogrodu
Wiecie, jak to jest z powieściami, które szumnie wchodzą na rynek? Często pod natłokiem promocji tytuł musi poczekać na moment, w którym opadnie kurz, a lektura stanie się przyjemnością, a nie przymusem. Pan Lodowego Ogrodu musiał czekać dość długo na moją uwagę, ale nie żałuje tego spotkania i czasu, w jakim do niego doszło. Specyficzne, lekko wyprane z emocji pióro autora niemalże od razu skradło me serce, które dało się porwać fabule i biegowi wydarzeń. Od konstrukcji świata, przez kreacje postaci, aż do samej fabuły. Wszystko współgrając ze sobą, wciągało mnie w ciąg zdarzeń mieniących się niezwykłością i fantastycznością. Całość pochłonęłam w mgnieniu oka. Podróż ta okazała się przyjemna, tajemnicza i stanowczo zbyt krótka.
Główny bohater ma za zadanie, odnaleźć naukowców, którzy zaginęli w nietypowym miejscu podczas eksploracji planety zbliżonej do Ziemi. Midgaard i jego mieszkańcy przypominają ludność podobną do nas, jednak tkwią jakby w naszym średniowieczu. Niestety już na pierwszy rzut oka Drakkainen widzi, że misja wcale nie będzie prosta. Wpadł w sam środek tajemnic, mroku i walk bogów. Musi odnaleźć się w nowej rzeczywistości, co nie jest proste, zważając na różnice w poziomie rozwoju kultury. Ratunek może przydać się również jemu.
Wśród bohaterów
To niesamowite połączenie dwóch różnych i jakże podobnych równocześnie, cywilizacji, które dzieli sporo. Vuko ma nie lada wyzwanie, które sprawi, że czytelnik z zapałem będzie chciał poznawać każdy jego krok. Pan Lodowego Ogrodu to świetna narracja, która wciąga od pierwszych przeczytanych stron. To nietuzinkowy pomysł na opowieść i dobre, rzeczowe wykonanie. Połączenie fantastyki z science fiction sprawdza się w piórze autora idealnie. Poza Nocnym Wędrowcem powieść skrywa jeszcze jedną oś fabularną, z której wyłania się postać Młodego Tygrysa. Jego losy wciągają równie mocno, co te Drakkainena, aż chce się sprawdzić, co stanie się, gdy te dwie pozornie niesplecione historie nagle staną się jedną.
Autor dba o szczegóły i choć nie wystrzega się błędów, to jego powieść czyta się z lekkością i przyjemnością. Wszak sporo się tu dzieje, pomysł na fabułę zaskakuje, a bohaterowie z łatwością nas do siebie przekonują, a to w połączeniu z mrokiem i tajemnicami daje niesamowitą mieszankę. Całość skończyła się tak, że każdy może czuć niedosyt i chęć natychmiastowego sprawdzenia co będzie dalej. Pan lodowego Ogrodu dopiero uchyla wrota do swej opowieści. Nieśmiało wejdź do środka i sprawdź, co czeka na rogu.
Podsumowanie
Grzędowicz to autor o specyficznym piórze, które nie każdemu przypadnie do gustu. Trzeba jednak oddać mu umiejętność tworzenia postaci, fabuły i świata, który z pozoru niewiele różni się od naszego. Kusi on jednak tajemnicą, mroczną aurą i gęstwiną domysłów. Pierwszy tom to dobrze skrojony zalążek historii, która niejednokrotnie nas zaskoczy. Świetna narracja, kreacja postaci na poziomie i obietnica unosząca się w powieści wraz z łatką klasyki gatunku może okazać się przyjemnym powrotem w znane rejony lub niesamowitym odkryciem nowej, ciut dzikiej i nieokiełznanej krainy.
Marta Daft