Okres
panowania Oktawiana Augusta, pierwszego cesarza rzymskiego, określany jest
mianem Pax Romana. Sugeruje ono, że był to czas względnego spokoju, wolnego od
jakichkolwiek zbrojnych konfliktów. W istocie jednak na terenach
przygranicznych nieustannie toczono walki i to na każdym krańcu rozległego
imperium. Jednym z takich newralgicznych terenów był Półwysep Iberyjski, gdzie
cesarz zaprowadzał pokój rzymski korzystając z bazy wypadowej dawnego warownego
obozu Tarraco (dzisiejsza Tarragona), czyniąc go zarazem stolicą prowincji,
rozbudowując i fortyfikując. Rozwijające się miasto stało się także sceną
okrutnej zbrodni, której ofiarą padł gubernator Manni, przyjaciel samego
Augusta – przynajmniej na kartach najnowszej powieści historycznej
hiszpańskiego pisarza, poety i tłumacza, Xulio Ricarda Trigo.
Wydawać
by się mogło, że wybór miejsca akcji, który padł na miasto o strategicznym
znaczeniu w okresie historycznym wybranym przez autora, w czasie
najintensywniejszego jego rozwoju, jak i bohaterów, wśród których prym wiedzie
cesarska małżonka – Liwia Druzylla, najbardziej wpływowa kobieta imperium oraz
intryga kryminalna zapoczątkowana zabójstwem człowieka z otoczenia Oktawiana,
muszą zaowocować barwną, interesującą i wciągającą fabułą. Nie zawsze jednak
wizja, talent czy warsztat autora potrafią sprostać oczekiwaniom i nadziejom
czytelnika, o czym boleśnie przekonuje powieść Hiszpana.
Sulla Likinos,
syn dowódcy rzymskiej floty handlowej, wracając ze schadzki z córką gubernatora
Tarraco, Adrianą, znajduje zwłoki ojca ukochanej. Zostaje pojmany i wtrącony do
lochu, gdzie czeka na wyrok cesarza Augusta; nie może liczyć na jego łaskę,
zamordowany cieszył się zbyt wielkim poważaniem, nie tylko jako zarządca
prowincji, lecz również jako przyjaciel Oktawiana.
Zrozpaczona
Adriana szuka ratunku u swej przyjaciółki, a żony cezara, potężnej Liwii
Druzylli. Ta nie tylko obiecuje pomoc w sprawie Sulli, ale także udziela
dziewczynie azylu, chroniąc przed zakusami jej brata, Lukanosa, któremu śmierć
ojca była bardzo na rękę z wielu mrocznych powodów. Lukanos, żądając powrotu
siostry do rodzinnego domu, naraża się Liwii, a wkrótce także swemu
wspólnikowi, duumwirowi Llerdy, Wergiliuszowi, który ma ambicje zostać
gubernatorem w miejsce Manniego i jako taki staje się podejrzanym o zlecenie
jego zabójstwa.
Zagadkę
śmierci gubernatora próbuje rozwikłać cesarska małżonka, jej zaufany niewolnik
Trepso oraz Apollodoros, nauczyciel dzieci Manniego i to zanim sprawy przybiorą
jeszcze bardziej niekorzystny obrót.
Mimo
najszczerszych chęci, by dostrzec w powieści hiszpańskiego pisarza jakiekolwiek
pozytywne aspekty, lektura okazała się pasmem rozczarowań. Począwszy od realiów
świata przedstawionego, poprzez intrygę kryminalną i sylwetki bohaterów po
rozwiązania fabularne i styl – praktycznie w każdej z wymienionych kwestii
autorowi można zarzucić spore niedociągnięcia, które sprawiają, że lektura w
najlepszym razie nie zachwyca, w najgorszym zaś przypadku – generuje poczucie
straty czasu.
Chociaż
Trigo miejscem akcji uczynił starożytną Tarragonę, na potwierdzenie tego faktu
mamy niewiele więcej ponad kilka suchych słów autora, co zadziwia tym
bardziej, że w tym mieście o bogatej i barwnej przeszłości pisarz mieszka od
dobrych kilku lat. W gruncie rzeczy poza wspomnianą Wieżą Minerwy,
charakterystyczną budowlą, która przetrwała do naszych czasów, trudno w ubogim
opisie dopatrzeć się innych szczegółów pozwalających jednoznacznie
zidentyfikować miasto; nie ma bowiem mocy przekonywania stwierdzenie autora, że
to właśnie jest Tarragona – rzymski przyczółek do walk z Kartaginą i baza
wypadowa wojsk cezara do bitew toczonych z plemionami Kantabrów i Asturów,
metropolia rozkwitająca pod jego rządami. Na dobrą sprawę mogłoby to być
dowolne miasto rzymskiego imperium – tu już Trigo postarał się nieco bardziej,
podkreślając przynależność do epoki określeniami typu \”domus\”, \”insulae\”,
\”atrium\” czy zaludniając karty powieści postaciami senatorów, legionistów,
niewolników czy ludzi z otoczenia cesarza., jednak pomimo tego ubóstwo opisów i
oszczędność detali oraz przede wszystkim papierowi bohaterowie, jak i całkowity
brak klimatu starożytnego miasta na rubieżach cesarstwa sprawiają, że trudno
wczuć się w realia, wyobrazić je sobie zgodnie z intencją autora, co poważnie
rzutuje na odbiór lektury.
Czasem
wrażenia wywołane niedostatecznie sugestywnie i plastycznie przedstawionymi
realiami zacierają ciekawie skonstruowana fabuła czy intrygująco wykreowane
sylwetki bohaterów. Niestety, w przypadku \”Snu o Rzymie\” nie ma mowy ani o
jednym, ani o drugim.
Sporo do
życzenia pozostawiają bohaterowie – nawet ci pierwszoplanowi, jak Sulla,
Adriana, Lukanos czy Liwia Druzylla są zadziwiająco bezbarwni, mdli,
jednowymiarowi; ich perypetie nie budzą żadnych emocji, a koleje losu nie wywołują
niczego poza obojętnością – i to pomimo faktu, że Sulla walczy o swoje dobre
imię i życie, Adriana – o prawo do miłości, Lukanos – poważanie i pozycję, zaś
Liwia o utrzymanie kontroli sytuacji w Tarraco, a pośrednio w całym imperium.
Ich charaktery są nakreślone bardzo powierzchownie, czyny umotywowane
niewystarczająco lub w bardzo naiwny, nieprzekonujący sposób, postępowanie –
dziwaczne, często nielogiczne, co sprawia, że są zupełnie niewiarygodni.
Intryga
kryminalna również nie zachwyca, nie trzyma w napięciu i nie wciąga, w czym
dużą rolę odgrywa całkowita obojętność wobec losów bohaterów w nią uwikłanych.
Zabójstwo gubernatora nie budzi emocji, podobnie jak jego konsekwencje. Jedyny
zwrot akcji przygotowany przez autora w finale – nie porusza, może odrobinę
dziwi, zwłaszcza w świetle przedstawionych wcześniej wydarzeń, ale raczej
wydaje się zbyt nieprawdopodobny, podobnie jak motyw sprawcy – naciągany i
niewiarygodny. Generalnie cała fabuła – zważywszy na potencjał drzemiący w
burzliwych realiach epoki i ciekawym skądinąd gronie bohaterów – sprowadzająca
się do miałkiej, mało interesującej intrygi i prościutkiej, bladej historii
miłosnej, budzi zrozumiałe rozczarowanie.
Jakby
tego było mało, nie zachwyca również styl autora; może jest to kwestia
przekładu, ale po wielokrotnym laureacie nagród literackich spodziewałabym się
bardziej dojrzałego stylu, rozwiniętej, wielowarstwowej fabuły, intrygujących,
wielowymiarowych bohaterów, działających w sposób na tyle dobrze umotywowany,
by nie budził wątpliwości czytelnika, wypowiadających się w sposób płynny,
naturalny, żywy, eliminujący drewniane, naiwnie brzmiące dialogi. To wszystko
niestety razi, odbierając przyjemność z lektury. Wielka szkoda.
Karolina Małkiewicz