George R.R. Martin to pisarz, którego raczej nie trzeba przedstawiać. Zawojował świat fantastyki sagą \”Pieśni Lodu i Ognia\” oraz jej serialową ekranizacją \”Gra o tron\”. Wszyscy fani cyklu oczekują kolejnego tomu (który notabene obiecywany jest od bardzo długiego czasu), a tymczasem trafiają do ich rąk dodatki, takie jak \”Rycerz Siedmiu Królestw\”.
Książka ta zawiera trzy nowele, które opowiadają historię przodków jednej z najbardziej charakterystycznych bohaterek – Daenerys Targaryen (z mnóstwem tytułów, które pozwolę sobie pominąć). Pierwsze skrzypce grają tutaj młody \”rycerz\” Dunk oraz jedenastoletni Jajo, jego giermek (później znany jako Aegon V Targaryen, książę Westeros, król i obrońca królestwa). W zasadzie w całej treści książki – jak się pewnie domyślacie – przeplatają się smaczki znane z głównej serii, niemniej uważam, że i osoba rozpoczynająca swoją przygodę z twórczością Martina odnajdzie się w niej całkiem nieźle. Powiem więcej – to dobry sposób na pierwsze spotkanie z tym autorem, bowiem \”Rycerz Siedmiu Królestw\” jest zdecydowanie łatwiejszy i przyjemniejszy w odbiorze. Tematyka jest lżejsza, treść przypomina fantastykę przygodowo-humorystyczno-awanturniczą i choć w tle przewija się krwawa wojna sprzed lat, tak autor nie żałuje sobie ironii. Jego ofiarami pada wszystko, co z rycerstwem oraz innymi \”stanowiskami\” związane – kpi z tytułów, turniejów, postaci – i muszę przyznać, że jest w tym doprawdy kreatywny, a miejscami wręcz… pretensjonalny. Niemniej, jestem osobą, która bardzo ceni taki \”zły gust\” i autorów, którzy nie boją się udziwnień czy też prostactwa w fantastyce, więc, no cóż… mi \”Rycerz Siedmiu Królestw\” bardzo posmakował.
W tym swoistym dodatku \”Pieśni Lodu i Ognia\” spodobało mi się również to, że jest zupełnie inny niż sądziłam. Jak wspominałam wcześniej – nowele w nim zawarte posiadają inny klimat. Choć nie brakuje tutaj przygód i walk, iście (prześmiewczo) średniowiecznych, tak intryg jest zdecydowanie niewiele. \”Rycerza Siedmiu Królestw\” czyta się doskonale, a bogaty język autora oraz prowadzenie przez niego historii zarazem bawią, jak i fascynują już od pierwszych stron. Książkę tę bez wątpienia pokochają fani serii, ale i osoby, które dopiero po nią sięgają. Jest w niej wszystko to, co w fantastyce najlepsze – wartka akcja, komizm, niesamowite postaci i… smoki. Nie można tutaj zapomnieć również o fenomenalnych ilustracjach Gary\’ego Gianni, które znakomicie urozmaicają całości. Polecam z całego serca!
Justyna Dizzy Sikora