Kino zwykle traktuje ciekawskie dzieci nieco zbyt dziecinnie. Mamy sporo ciekawych animacji czy filmów familijnych, ale detektywistycznych, zwłaszcza dobrych jest jak na lekarstwo. Czy dziurę na rynku może zapełnić norweska produkcja Operacja \”Człowiek w Czerni\”? No, nie jestem do końca przekonana.
Operacja \”Człowiek w Czerni\” jest kinową adaptacją drugiego tomu poczytnej serii detektywistycznej dla młodszych czytelników autorstwa Jorna Liera Horsta, wydanej także w Polsce. Pisarz J?rn Lier Horst jest jednym z najlepszych autorów powieści kryminalnych w Norwegii. Jest autorem także popularnej serii CLUE przeznaczonej dla starszych dzieci. Jej głównymi bohaterami jest dwójka młodych detektywów: Tiril i Oliver i ich sympatyczny pies rasy beagle Ocho. Ta fantastyczna trójka hobbystycznie zajmuje się rozwiązywaniem różnych tajemniczych zagadek w małym norweskim mieście.
Właściwie od razu zostajemy wrzuceni na głęboką wodę: Oliver przypadkowo wpada do dziury wykopanej w parku. Okazuje się, że jest ich na tyle dużo, że nie można zrzucić winy na krety, zapominalskiego sadownika czy inny błahy powód. To musi być coś większego! Dzieci przechodzą więc od dedukcji do badania sprawy: robią gipsowy odlew pozostawionego na \”miejscu zbrodni\” buta, rozpytują mieszkańców o dziwne zjawiska związane z miejscem śledztwa, wreszcie błądzą nawet po starych domach, kościelnych katakumbach czy węszą w księgach kościelnych, by znaleźć jakieś poszlaki. Przypadkowo fotografują tytułowego \”Człowieka w czerni\”. I dopiero to wydarzenie rozpoczyna dość niebezpieczne dla dzieciaków śledztwo.
Niby wszystko świetnie, ale coś tu jednak jest nie tak. Nie czytałam książki, więc nie znam bohaterów, jednak film wymaga wręcz tego ode mnie. Nie zostajemy w żaden sposób wprowadzeni w świat bohaterów, co dla mnie jest największym problemem kreacji bohaterów. Nie wiemy dlaczego dzieci prowadzą Biuro detektywistyczne nr 2 i dlaczego nr 2, czy jest jakieś nr 1? Może powodem jest zekranizowanie właśnie drugiej, a nie pierwszej części serii, jednak niesmak zostaje. Niestety to nie jedyny minus tego filmu familijnego.
Potencjał film miał spory, bo początkowo intryga była dobrze skonstruowana i scenariusz naprawdę trzymał w napięciu. Dzieci, które razem ze mną oglądały film, aż podskakiwały z niecierpliwości przy pierwszej części filmu; chowały się za poduszką, kiedy naprawdę dobrze dobrana muzyka Hallgeira Rustana zwiastowała mroczniejsze wątki. Jednak bardzo szybko film je zwyczajnie znudził, mnie też. Problemem były też dość niefortunnie wprowadzeni aktorzy drugoplanowi, jak choćby ksiądz/pastor i jego córka, którzy pojawiają się, ale są aż zbyt szablonowi: dziewczyna to czytelniczka \”Żywotów świętych\” po łacinie czy organowa melomanka, ksiądz zaś najpierw zgrywa niechętnego wyjawienia tajemnic związanych z duchami, by pomóc dzieciakom, co jawi się jako niekonsekwencja. No i dialogi, przy których raczej nie pośmiejemy się ani nie przemyślimy niczego: są dość sztucznie i sztampowo prowadzone.
Na szczęście fabuła jest prowadzona tak, że przez większość filmu nie domyślamy się zakończenia, a zły nie jest do końca zły, co jest dla mnie wielkim plusem. Do plusów mogę zaliczyć też końcowe zachęcenie widzów przez aktorów grających główne dziecięce postacie do rozwiązania detektywistycznej zagadki związanej z fabułą filmu.
Operację \”Człowiek w czerni\” polecam tym, którzy czytali serię książkową, na której opiera się film czy też 6-9-latków zainteresowanych detektywistycznymi wątkami. Pozostali mogą czuć się zwłaszcza w środku historii odrobinę znużeni.
Monika Kilijańska