Każdy, kto twierdzi, że moda na programy typu Sędzia Anna Maria Wesołowska, czy Sąd rodzinny to wymysł XX wieku, niech ma świadomość, że II Rzeczpospolita uwielbiała procesy. Żyli i emocjonowali się tym, w stopniu, jakiego chyba my nie zrozumiemy. Gdy nas nie interesuje stan państwa, mało kto czyta jakiś dziennik. Niewiele więcej osób czyta tygodnik, to nie rozumiemy, że kiedyś wieści o smakowitej rozprawie sądowej przyciągały na sale sądowe tłumy. Poważne gazety wysyłały reporterów. Cóż, jeszcze PRL znał instytucję reportera sądowego, ach gdzie te czasy… Helena Kowalik zabiera nas właśnie w taką nostalgiczną podróż, dokładając sił, by była to bardzo klimatyczna i realistyczna podróż.
Wyobraźcie sobie, że sto lat temu, Polska, zrzuciwszy jarzmo zaborów, wciąż zmagała się z trzema systemami prawnymi. Nasz kraj będzie czekał jeszcze lat sporo nim profesor Makarewicz i inni uczeni stworzą polski kodeks karny. Do tego czasu w zależności od regionu obowiązywał będzie system prawny tego imperium, które przed Wielką Wojną było zaborcą. Wiadomo, że nikt nie wiedział, o co chodzi i chociaż był prawdziwy prawny galimatias to ludzi i tak popełniali zbrodnie.
Co im przyświecało? Jaki motyw? Czy zasady wymiaru kary były podobne? Jak dochodzono do prawdy, skoro nie było tylu zdobyczy nauki i techniki? Autorka przedstawia sprawy ciekawe i takie sobie, niektóre czytało się jednym tchem, przy innych można dostać zadyszki, ale to naprawdę ciekawa podróż sto lat wstecz. Dodatkowo jak wspomniałam, książka jest bogato ilustrowana zdjęciami przedstawiającymi, jednakowo bohaterów tych spraw, ale także miejsca, gdzie dana historia się dzieje. Mniej lub bardziej powiązane z historią. To są osoby związane ze sprawą, miejsca, najczęściej przedwojenna Warszawa. Wspaniały klimat!
Czytałam już poprzednią książkę autorki, uświadomiłam sobie, sprawdzając spis treści, bo tam jest reklama Słynnych procesów II RP – ta poprzednia książka wciąż jest w mojej pamięci. Miała dobre cechy, chociaż znalazłam też jakieś wady. Ciekawe czy autorka zaproponuje inne książki w tej tematyce, sądzę, że znalazłoby się jeszcze wiele ciekawych spraw. Prócz tego, że autorka zbiera i przedstawia tło, to jeszcze cytuje ówczesne gazety, co dodaje aktualnego smaczku. Fajny jest też przekrój spraw, ta różnorodność, to pokazuje, jak przez sto lat wiele się zmieniło. Naprawdę polecam Waszej uwadze!
Katarzyna Mastalerczyk