Czasami wiedziemy wręcz monotonne życie i sami poszukujemy jakichś zmian, by coś się w nim zadziało. Bywa też tak, że przygody i tajemnice do rozwiązania znajdują nas same. I kuszą tak mocno, że nie da się im oprzeć.
Zarys fabuły
Wisienka wraz z przyjaciółkami cieszy się zimą i padającym śniegiem. Nie mogą też doczekać się świąt. Co prawda dziewczynka nie wierzy już w Mikołaja, ale pisze do niego list z prośbą. Nie chodzi o nic dla niej, prosi o poradę w sprawie prezentu dla mamy. Chcę jej dać coś wyjątkowego. W tym samym czasie Wisienka wraz z przyjaciółkami zaczyna chodzić do Sandry, która jest introligatorką. Kobieta polubiła dziewczynki i chętnie opowiada im o swojej pracy. Pewnego dnia w jej pracowni odkrywają zakurzoną skrzynkę, w której znajduje się kartka z zagadkową treścią. To jak zaproszenie do kolejnej tajemnicy, którą trzeba zbadać. Tylko czy zawsze dobrze jest wracać do przeszłości?
Do pewnego momentu zapierałam się, że komiksy i powieści graficzne nie są dla mnie. Ostatnio coraz częściej przekonuje się, że bardzo się w tej kwestii myliłam. Pamiętnik Wisienki rozpoczynam od trzeciego tomu i trochę się obawiałam, jak to wpłynie na mój odbiór tej historii. Jak się okazało, Ostatni z pięciu skarbów z miejsca zdobył moje serce.
Moje wrażenia
Może pierw opowiem o tym, co w przypadku tej serii jako pierwsze rzuca się w oczy. Oczywiście mowa o wydaniu. Jestem nim wręcz oczarowana. Nie tylko samą okładką, ale dosłownie wszystkim. Piękne kolory, bajkowy klimat i ta aura… Wszystko przemawia za tym, by zasiąść do czytania. Szczególnie gdy zajrzy się do środka i widzi nie tylko ilustracje w postaci komiksu, ale również strony stylizowane na te z pamiętnika. Coś pięknego. Aurelie Neyret ma niesamowity talent do tworzenia ilustracji. Pełne barw, ciepła i życia.
Co do samej historii – żałuję, że nie znam poprzednich tomów z tej serii, ale z pewnością to nadrobię, bo czytanie tego tomu było niezwykle przyjemne. Całość historii poznajemy z punktu widzenia dziesięciolatki, ale bardzo dojrzałej. Fabuła skupia się wokół tajemnicy dotyczącej Sandry i jej przeszłości, ale również świąt, prezentów i tego, co spotkało rodzinę Wisienki. Dużo się tutaj dzieje, nie mogłam narzekać na brak akcji, emocji czy też wrażeń. Losy bohaterów są tak fascynujące, że gdyby nie zachwycające ilustracje, to w mgnieniu oka bym dotarła do ostatniej strony, by poznać zakończenie.
Słów kilka o bohaterach
Bohaterów nie da się nie lubić. Wisienka może i bywa uparta i trochę nazbyt ciekawska, ale oczarowuje swoim dobrym sercem i spojrzeniem na świat. To już coraz bardziej dojrzała panienka, która nie chce pożegnać się z dzieciństwem. To też wyborna badaczka tajemnic, potrafi łączyć fakty i trudno ją zniechęcić do czegokolwiek. No jak mogłabym się jej oprzeć? Na pochwałę zasługuje również charakterystyka Sandry ze swoim smutkiem w oczach, zanikami pamięci i niechęcią do świąt Bożego Narodzenia. Jej historia jest chyba najmocniejszym atutem tej części.
Na zakończenie
Strasznie żałuję, że to, co dobre tak szybko się kończy. Ostatni z pięciu skarbów ma zaledwie 80 stron i nawet zatrzymując wzrok na każdej ilustracji, koniec był dla mnie zaskoczeniem. No bo jak to? Już? Joris Chamblain zaciekawił mnie fabułą, a Aurelie Neyret zauroczyła ilustracjami. Nie potrafiłam oprzeć się takiemu duetowi i wraz z bohaterami rozwiązywałam tajemnicę, rozmyślałam o świętach, istocie prezentów, szczerych rozmów i zachwycałam się zimowym klimatem.
Jeśli lubicie komiksy i nietypowe bohaterki, to ja z całego serca polecam Ostatni z pięciu skarbów. To środek serii, ale nie odczuwałam braku wiedzy w jakimś temacie. Możecie też zacząć od pierwszego tomu, co sama zamierzam naprawić. Czuję, że warto.
Irena Bujak