Denerwuje cię sąsiad? Używa wobec ciebie słów uznanych za obelżywe? A może wciąż urządza głośne imprezy? Kasjerka w sklepie jest wobec ciebie niemiła, a może kierowca autobusu notorycznie zatrzaskuje ci drzwi przed nosem? To wszystko są sprawy znajdujące się w centrum zainteresowań pracowania do spraw zachowań antyspołecznych. Szkoda, że takie stanowisko jeszcze nie zostało utworzone w Polsce w instytucjach pomocowych, zapewne pracownik na nim obsadzony miałby pracy na kilka kolejnych istnień.
W Wielkiej Brytanii właśnie na takim stanowisku pracował przez dziesięć lat Nick Pettigrew, a niezależnie od tego, jak dziwną i skomplikowaną funkcję zajmował, to tam “antyspołeczni”, jak zostały nazwane takie osoby, są częścią państwowego systemu. Antyspołeczny dba o lokalną społeczność, rozwiązuje konflikty, robi wszystko, by życie upływało w harmonii, by klimat dla rozwoju był jak najkorzystniejszy. Tylko jak naprawdę wygląda ta praca “od podszewki”? Czym każdego dnia antyspołeczni się zajmują? Co dokładnie robią i z kim współpracują? Jak szybko w tej pracy dopada wypalenie zawodowe? Pettigrew pisze o tym w swojej książce pt. “Antyspołeczny. Sekretny dziennik pracownika do spraw zachowań antyspołecznych”, opublikowanej nakładem Wydawnictwa Insignis. Książka oparta jest na prawdziwych wydarzeniach, a – jak podkreśla autor – wszystko, o czym pisze, wydarzyło się w rzeczywistości, a Pettigrew był albo bezpośrednim uczestnikiem, albo dana przygoda / dana sprawa, była rozwiązywana przez kogoś z jego znajomych. Te historie, czasami nieco zabawne, czasami smutne, a czasami nawet przerażające, pokazują skalę zepsucia, zagubienia czy nawet deprawacji ludzkości. Nie potrafimy odnaleźć się we współczesnym świecie, jesteśmy drugiemu człowiekowi wilkiem, a skala problemów, z którymi każdego dnia musi borykać się antyspołeczny, pokazuje, że zmierzamy w dół po równi pochyłej. Czy jest dla nas jakakolwiek szansa? Po lekturze tej książki stracicie na to nadzieję.
Autor w książce relacjonuje rok ze swojej pracy, w której trakcie przyglądał się wyjątkowo wnikliwie temu, co robi, a także swoim klientom. Rozdziały książki tworzą miesiące, wypełnione sprawami dotyczącymi kłopotliwych sąsiadów czy innego typu pretensji, wśród których zwykle kilka wyróżnia się szczególnie. Tak właśnie jest na przykład w styczniu, kiedy to autor zajmuje się przypadkiem problematycznej sąsiadki Carli, w istocie kobiety umierającej, tak boleśnie skrzywdzonej przez los, że uczyniło ją to agresywną i niebezpieczną współlokatorką. W lutym autor zajmuje się m.in. przypadkiem Iaina, byłego pracownika lokalnego samorządu, który po zwolnieniu zaczął prześladować współpracowników. Marzec zdominowały opowieści o “irytujących marudach”, a właściwie “pieprzonych skarżypytach?, a kwiecień zaczynamy od skargi na przesiadującego na korytarzu nastolatka, który prezentuje cały wachlarz zachowań niepożądanych, od plucia i sikania po palenie trawki.
Kolejne miesiące przynoszą w zasadzie podobne sprawy, jednak poszczególne ich opisy nie nużą, a przygnębiają. Jednocześnie autor opisuje wiele słabości systemu, doprowadzających do istnienia i rozwoju pewnych patologii czy osobliwych zachowań, pokazuje luki w prawie czy wreszcie obojętność niektórych służb. Wszystko składa się na książkę niestereotypową, będącą książka tak naprawdę o społeczeństwie i toczącym go raku obojętności i egoizmu. Bezpośredni styl autora może się albo podobać, albo drażnić, jednak do tej książki doskonale pasuje. Co więcej, uświadamia nam, że przy tej skali problemów i częstym kontakcie z absurdami rzeczywistości, jedynym ratunkiem i sposobem na utrzymanie równowagi psychicznej, jest czarny humor.
Justyna Gul