Zawód prokuratora zawsze mnie fascynował i zanim zreformowano sposób kształcenia prokuratorów, miałam myśli, żeby wybrać ten sposób kariery. Później trochę popracowałam na policji i okazało się, że to niewiele ma wspólnego z tym, jak się wymiar sprawiedliwości postrzega.
Nic więc dziwnego, że wywiad rzeka z panią prokurator Małgorzatą Ronc, która pracowała w piotrowskiej prokuraturze, a za jej kadencji rozpatrywano sprawę Trynkiewicza, gangu napadającego na konwoje, łapówki w szpitalu i wiele innych, wzbudziła moją ciekawość. Chciałam sprawdzić, jak od kuchni wygląda praca w prokuraturze, zwłaszcza że czasy i sprawy były bardzo ciekawe. Książkę otwiera i zamyka wywiad z Małgorzatą Ronc. Opowiada, jak trafiła do prokuratury, skąd wzięła się u niej legitymacja partyjna, jak to było pracować w terenie, oglądać zwłoki, co się wtedy czuło.
Wspomina swoje najgłośniejsze i najtrudniejsze sprawy, okazuje się, że praca i poplątane wątki to najmniejszy problem, bo jak to w życiu często najbardziej przeszkadzają przełożeni i trochę o tych problemach dowiemy się dla odmiany na końcu książki. Bo właśnie tam wyczytamy, co się działo z prokuraturą po transformacji ustrojowej, a także po przejęciu władzy przez obecnie rządzącą partię. Małgorzata Ronc nie była zadowolona z tych zmian, że tak zaspojleruję.
Mam trochę niedosyt. Uważam, że rozmów z panią prokurator, było za mało, szybko przeszliśmy do najważniejszych spraw i tu już było trochę słabiej. Nie wiem, kto odpowiadał za opisywanie przypadków kryminalnych, bo bez wątpienia są one ciekawe. Umówmy się sprawa Trynkiewicza to temat, którym żyła cała Polska, zarówno te trzydzieści lat temu, jak i całkiem niedawno przy okazji ustawy o bestiach. Śmierć prezesa NIK-u, łapówki w szpitalu, facet, który zabił siedem osób (chyba najlepiej opisana sprawa), ale narracja prowadzona jest w taki sposób, że nie wiadomo co czytamy. Akta, czy szkic powieści. Jakby ktoś stanął w rozkroku i nie mógł się zdecydować, jak chce to opisywać.
Uważam, że to jest mimo wszystko ciekawa książka dla wszystkich, którzy lubią takie kryminalistyczne tematy. Na polskim rynku, bardzo niewiele publikacji jest pisanych z perspektywy prokuratora. Wiedzę o tym zawodzie czerpiemy z seriali, zwykle z kultury common law, więc zwykle to, co oglądamy, nie ma nic wspólnego z polską rzeczywistością. Dzięki tej książce możemy zobaczyć, jak to funkcjonuje, oczywiście ilu prokuratorów, tyle stylów pracy. Mamy okazję zobaczyć, jaki miała Małgorzata Ronc, jeśli ktoś chce napisać kryminał z perspektywy prokuratora, to lektura tej książki jest obowiązkowa!
Katarzyna Mastalerczyk