Czy to bajka, czy nie bajka? – można by było rzec za Marią Konopnicką po przeczytaniu “Alicji w Krainie Czarów” Lewisa Carolla. To bowiem na tyle baśniowa powieść, by czytały ją dzieci i na tyle zawiła fabuła, by rozkładali ją na części pierwsze dorośli.
Jeśli nie z literatury, to zapewne z filmów, tych aktorskich i animowanych, chyba każdy kojarzy historię małej dziewczynki o imieniu Alicja, która w pogoni za białym królikiem trafia do magicznej krainy. W odróżnieniu od rodzeństwa Pevensie z cyklu “Opowieści z Narnii” miejscem połączenia światów jest królicza nora, nie zaś szafa. Po drugiej stronie, w naprawdę magicznym i dziwacznym świecie, dziewczynka przeżywa tak niesamowite historie, że wydają jej się być snem.
Alicja i jej przygody wiele razy były interpretowane czy stanowiły nawiązanie w dziełach popkultury (filmie, książkach, mandze, anime, komiksie) prawdopodobnie właśnie z powodu tego absurdu, który wylewa się przy okazji każdej przygody. To naprawdę dziwna opowieść. Przeplatana tajemniczymi rymowankami, które nie wiadomo, czy czegoś za sobą nie kryją. Czy “moralność” prezentowaną w całej książce należy traktować poważnie, czy też jest to satyra na czasy, w których żył Caroll? Czy Alicja jest buntowniczką przeciw sztywnym normom społecznym? Podobnie jak Robinson Crusoe, jest całkowicie osamotniona i żadna jej wiedza nie pomaga jej w świecie, do którego trafia. Ba, tu nie działają nawet prawa fizyki! Nie ma innego wyjścia, jak tylko dostosować się do zasad mieszkańców Krainy Czarów i pogodzić się z tym, co wydaje jej się nonsensem, ale dla nich jest prawdziwym życiem.
Nawet bez zagłębiania się w szczegóły powieści, można cieszyć się “Alicją w Krainie Czarów” tylko ze względu na kapryśne postacie i prostą historię. Jednak sedno historii można dostrzec dopiero, czytając ją jako dorosły. Dopiero wtedy spełnia wszystkie oczekiwania. Jest tu wiele lekcji, moralności i przypowieści, ale trzeba nad nimi pogłówkować i je rozgryźć. To pobudza umysł. Każda linijka, każde słowo, każdy dialog to zagadka, którą musisz sam rozwiązać.
Czytanie przygód Alicji było dosłownie wcieleniem się w postać dziewczynki. Alicja była tam w Krainie Czarów, a my jako czytelnicy byliśmy tam z nią. Widząc każdą dziwaczną rzecz z pierwszej ręki i byli tak samo zdumieni, zachwyceni i zachwyceni jak ona. Czy to wszystko było snem? Czy spała całe życie? Czy ona śniła? Czy ona wciąż śni? Czy to wciąż sen? Kto naprawdę ją obudził? Czerwona pigułka czy niebieska? Czy znasz reguły?
“Alicja w Krainie Czarów” pokazuje, że najlepsza literatura dla dzieci nie jest błahostką, uproszczeniem dorosłego czy głupszym spojrzeniem na świat. Literatura dla dzieci jest jedną z najtrudniejszych do napisania, ponieważ trzeba rzucić wyzwanie, zaangażować, zadowolić i zachwycić umysł bez uciekania się do archetypów czy doświadczeń życiowych. To coś dla każdego. Książkę można przeczytać tyle razy, ile potrzeba, aby odkryć własną tożsamość i poziom szaleństwa.
Monika Kilijańska