“Wrzask” to finałowy tom dylogii Lynette Noni. W poprzednim spotkaliśmy prawie niemówiącą nic Alyssa, dziewczynę, która uważa, że zabiła swoich rodziców, wymawiając jedynie jakieś słowa w gniewie. Niestety nic nie pamięta z tego okresu, tylko wielką masakrę we własnym domu. Po ucieczce z dość osobliwego laboratorium badającego jej moc mowy trafia do kryjówki Renegatów. Tu stara się nie tylko pomóc innym Mówiącym (tak nazywają się co, którzy mają różnego rodzaju dary), ale także uwolnić innych mieszkańców laboratorium i dowiedzieć się czegoś więcej o własnej przeszłości.
Kiedy już się wydaje, że wszystko zmierza w dobrą stronę, Alyssa otrzymuje garść informacji z ostrzeżeniem “wszyscy cię okłamują!”. Od tego momentu dziewczyna zaczyna się wahać. Zaczyna wątpić też w swoje możliwości, bo nie zawsze wszystko, co Wymówi, będzie działało. Czy to jednak jej słabe wyszkolenie, czy przyczyna kłopotów z mocą tkwi gdzie indziej? Jako Kreatorka, Lyss jest przecież jednym z najpotężniejszych Mówiących. Odkrycie prawdy o przeszłości może być kluczem do odkrycia, komu może zaufać, ale ponieważ wrogowie stają się sojusznikami, a sojusznicy wrogami, utrzymanie kontroli może być jej najlepszą szansą.
Fabuła “Wrzasku” to przede wszystkim dużo zwrotów akcji. Sposób, w jaki autorka potrafi splatać tę książkę, jest szalony! Retrospekcje i fabuła były tak doskonale utkane bez pomijania i tworzenia luk w fabule. Jednak dla mnie osobiście, zwłaszcza po kilku pierwszych wątkach, jest dość przewidywalna. Szybko mogłam zobaczyć, co się stanie, więc kiedy fabuła płynęła swoim torem, nie byłam już nawet zaskoczona. Kiedy nie ma dostatecznego oddechu, zaczynam mieć coś w rodzaju czytelniczej zadyszki. Brakuje mi tego podekscytowania.
Książkę czyta się niezwykle szybko. Być może właśnie tempo akcji sprawia, że nie chce się od niej nawet na chwilę odchodzić, by przypadkiem czegoś nie zgubić. Osadzenie historii w Australii jest prawie nieodczuwalne; równie dobrze akcja mogłaby się dziać w dowolnym wielkim mieście Europy czy Ameryki Północnej. Bohaterowie niby nie są jednoznacznie źli czy dobrzy, to jednak nie wyczuwa się tej zmiany ich odbierania, kiedy dowiadujemy się powodów ich zachowań. Zdecydowanie to gorsza część dylogii, jednak mimo wszystko polecam całość, bo to bardzo ciekawa i wciągająca powieść.
Monika Kilijańska