Do jesieni 2019 roku sądziłam, że pod kątem filmów ten rok był dla mnie dość udany. Akurat kolejny raz powtórzyłam seans \”Zbuntowanej księżniczki\” (2008) z Emmą Roberts, gdy pojawiła się propozycja zrecenzowania najnowszej produkcji z jej udziałem. Niestety \”Rajskie wzgórza\” okazały się koszmarem. I to nie pod względem gatunku.
Uma (Emma Roberts) budzi się w nieznanym miejscu. Jest zdezorientowana (tak jak pewnie Ty, czytelniku – zaraz wszystko wyjaśnię) i próbuje uciec od nieznanego, jednak jej starania nie przynoszą rezultatów. Okazuje się, że rodzina i narzeczony zapisali ją do specjalnego programu dla niepokornych dziedziczek fortun, który przekształca je w kobiety idealne. Uma zaprzyjaźnia się tam z kilkoma innymi pensjonariuszkami i powoli odkrywa mroczne sekrety Rajskich Wzgórz.
Czytelniku, czy poczułeś, że tym opisem wrzuciłam Cię w środek wydarzeń? Że nie do końca wiesz, dlaczego zaczął się w takim miejscu? Dlaczego Uma została uznana za krnąbrną? Skąd się tam wzięła?
Cóż, czułam się identycznie. Przez cały film. Brakowało w nim logiki tak bardzo, że niemal widziałam, jak wyparowują mi szare komórki. Nie wiadomo, jak ten dziwny program powstał, o co w nim chodzi i kim jest specyficznie wykreowana dyrektorka, która przejawia magiczne moce… i agresję. Do tego ta ogromna przewidywalność (mimo że próbowano zaskoczyć widza, ale próby te okazały się same w sobie być ogromnie naiwne i bez szans na powodzenie) i powtarzanie schematów.
Postaci nie dostawały żadnego większego przedstawienia. Nie wiemy, co tak naprawdę poróżniło Umę i matkę, co to za ustrojstwo, które Uma nosi na szyi i skąd się wzięło ani jaki cel mają niektóre ze stosowanych tam praktyk. Dla przykładu – kilkukrotnie Uma zaciągana jest do dziwnego i wysokiego pomieszczenia z figurką kucyka, rodem z parku rozrywki, na rurze, rodem z klubu striptizerskiego, do których zostaje przypięta pasami, by nie spadła, po czym uniesiona na wysokość kilku metrów, gdzie ogląda wokół siebie projekcje idealizujące cel, dla którego została do ośrodka wysłana.
Czy tylko szyderczo się uśmiechnąć i podsumować ten element fabuły niegrzecznym komentarzem?
Nie martwcie się – o postaciach drugoplanowych też niewiele się dowiecie. Nawet o samej pani dyrektor nie wiadomo za bardzo nic i to pomimo ujawnienia pewnych szokujących (ekhem, żenujących) rewelacji w ostatnich scenach.
Jedyny plus to kolory i krajobraz – piękne ogrody wokół pensjonatu i lazurowe morze. Ot, tyle.
Dawno nie miałam poczucia, że aż tak bardzo zmarnowałam swój czas. \”Rajskie wzgórza\” to produkcja, która nie powinna ujrzeć światła dziennego i która nie ma szans na rozgłos, gdyż po prostu absolutnie nic w niej nie trzyma się kupy. Mocno i stanowczo odradzam. Wszystkim. Chyba że zaoferują Wam za obejrzenie 10 tysięcy dolarów. Ale nie zaoferują.
Natalia Pych