Jestem trochę dziwna, bo uwielbiam książki motywacyjne. Wszystkie te poradniki, żeby żyło się lepiej. Te różne \”pokochaj różowy, a będziesz piękna\” albo \”jak nienawidzić ludzi, żeby o tym nie wiedzieli\”. (Nie, nie ma takich książek, to żart). Także przeczytam wszystko i nawet się zachwycę. A do tego jak okładka jest cacy to już w ogóle szał. Problem jednak polega na tym, że? większości lekcji nie wdrażam. Czytam je, popieram, a potem odkładam książkę na półkę. I raczej nie jestem jedyna. W każdym razie poza poradnikami uwielbiam też pięknie wydane kalendarze! A w nich prym wiodą kalendarze Pani Pawlikowskiej, ponieważ łączą wszystko co najlepsze – piękne wydanie, kalendarz z datami i… poradniki. Każdy dzień to dla mnie wtedy przynajmniej jeden uśmiech. Dlatego widząc książkę ?Wojownik słońca. Magiczna wyprawa na kraniec wszystkiego? byłam jak wielkie dziecko śliniące się do witryny z ciastkami.
Niebieski Ptak wskaże ci właściwy kierunek. Spotkasz Królową Róż, Szaloną Brzozę i Migrujące Drzewa, będziesz rozmawiać z Czasem. W niewidzialnym balonie polecisz wzdłuż krawędzi świata. Pierzasty Wąż zabierze cię na drugą stronę Doliny Skalnych Wież. Staniesz do walki w światowej wojnie potworów. Podczas gdy będziesz szukał prawdy o sobie, prawda znajdzie cię sama.
\”Wąż patrzył na mnie wielkimi oczami.
– Czy mam ci powiedzieć dokąd zmierzasz?
– Nie – odrzekłam. – Bo ja wiem, że mój cel zmienia się w zależności od tego, gdzie jestem, co robię i w jaki sposób. Droga rozwija się pod moimi stopami, kiedy po niej wędruję i różnie mnie prowadzi na podstawie kompasu, którym jest moje serce. To co niosę ze sobą w duszy określa moją drogę i mój cel.\”
Może przejdę od razu do opinii. Bardzo lubię tę książkę. Jest krótka, a treściwa. I pełna słońca, które świeci od środka. Dzięki niej stajemy się wojownikami słońca. Jest to książka, która pełni rolę niemal przypowieści. Uczy, bawi, wychowuje. I dzięki niej uświadomiłam sobie, że ja też mogę być narratorką, która rozmawia z wężem. Bo moja droga zmienia się z każdym krokiem, wędruję drogą bez kresu. Uśmiecham się do ludzi i gwiazd. A na krańcu wszystkiego czeka na mnie… kto wie.
Jak to bywa z książkami Pani Beaty… możemy ją otworzyć na losowej stronie, a i tak wniesie w nasze życie coś wartościowego. Jej styl, sposób wyrażania treści od zawsze mnie zachwyca. Bo to takie proste i piękne, a zarazem tak bardzo w punkt.
Znamienne więc niech będzie, że ta książka jest naprawdę super, ale… i tak chyba najsłabsza z szerokiego zakresu prac Beaty Pawlikowskiej. Przeglądałam też opinie innych czytelników i są skrajne. Mówią, że to dziwne, że w liryczności ukryto beznamiętną treść, że ble i nie tak, jak być powinno. Ale ja lubię, kiedy świat stoi jedną nogą w realizmie, a drugą w magii. Lubię, gdy autor patrzy na ludzi z perspektywy Małego Księcia i jego Róży. A to dlatego, że nikt na świecie, nie wymyślił słów, które opisałyby wszystko. Bo życie jest skomplikowane, a niektórych odczuć nie da się zamknąć w ramy naszego poznania.
Książkę polecam na prezent dla siebie lub bliskich. Westchnienie gwarantowane, czy z zachwytu, czy z frustracji. Jak nie przeczytasz to się nie przekonasz. Ot co!
Sylwia Czekańska