Elbing-Elbląg Wiktora Hajdenrajcha jest powieścią historyczną, której miejsce akcji ogranicza się niemal wyłącznie do jednego miasta – Elbląga. Sięgając po tę książkę, miałam niejasne przeczucie poznania historii i topografii Elbląga poprzez raczej lekką lekturę, wiele więcej sobie po książce nie obiecywałam. Bardzo się pomyliłam. Powieść Hajdenrajcha bowiem to przede wszystkim próba spojrzenia na drugą wojnę światową z perspektywy zwykłego Niemca.
W książce przeplatają się dwie główne ścieżki czasu. Jedna to rzeczywistość lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych w polskim Elblągu – świat polskiej rodziny doświadczonej przez drugą wojnę światową. Druga rzeczywistość to niemiecki Elbing z lat 1920-1945 – opisana w pamiętniku przez młodą Niemkę, zaślepioną przez hitlerowską ideologię. Powieść splata te dwa światy przede wszystkim poprzez spotkanie dwóch kobiet – Polki i Niemki – które tamte lata przeżyły po przeciwnych stronach barykady.
Fragmenty polskie przedstawiają skrawki codzienności PRL między innymi poprzez przedmioty, wydarzenia, sytuacje. Są to okruchy wplecione w narrację pod postacią marek papierosów, czy opisu odśnieżania w czasie zimy stulecia. Na tym tle, w ciągu kilku lat dwoje czytelników mierzy się z pamiętnikiem Annelore Heike. Jedną z nich jest Polka pamiętającą czasy okupacji niemieckiej, próbująca zrozumieć i wybaczyć. Drugim czytelnikiem jest jej wnuk, młody polski chłopak, próbujący pojąć opisywaną rzeczywistość – jako człowiek, ale też jako dojrzewający młody mężczyzna. Fragmenty te są świetnie opisane, relacja babki – kobiety wykształconej, inteligentnej, poliglotki, schorowanej, acz silnego charakteru, doświadczonej – i młodego chłopaka, który od babki uczy się języków, ale czerpie również wiedzę o życiu w różnych jego aspektach. Odczuwam pewien niedosyt tego wątku, jest to zalążek świetnej opowieści, zupełnie osobnej – opisania rzeczywistości, która przyciąga zarówno poprzez formę jej przedstawienia, jak i głębię opisanej relacji, przedmiotu rozmów i myśli. Chętnie przeczytałabym oddzielną powieść Wiktora Hajdenrajcha opisującą losy pani Anny i jej rodziny, najlepiej z jej perspektywy, której niejasne przeczucie przemyka w tej opowieści.
Pamiętnik Annelore Heike to inna historia, inna narracja, inne postrzeganie. Poprzez opowieść młodej Niemki autor próbuje wyjaśnić drogi, jakimi w umysłach wielu Niemców – pognębionych i dumnych – przed druga wojną światową zawitała zgoda, a nawet entuzjazm dla ideologii Hitlera. Stopniowo przedstawia dojrzewanie posłusznej niemieckiej dziewczyny – wychowywanej według trzech K: Kichre, Kuche, Kindern. Dziewczyna dorasta, zmienia się, na niektóre sprawy zaczyna patrzeć z innej perspektywy – trudno jej jest jednak wyzbyć się niemieckiego szowinizmu. Pamiętnik jest bardzo szczegółowy i rozwlekły. Trochę jakby dziewczyna próbowała dać upust swoim myślom, którym cichy sposób życia posłusznej córki i małżonki nie dawał możliwości wybrzmieć wśród bliskich. Z drugiej strony zapiski Annelore Heike są od pewnego momentu bardzo intymne, w kilku miejscach niemal pornograficzne. Dziwi, że kobieta tak posłuszna, o wszczepionej tak głęboko skromności, pisze takie rzeczy w pamiętniku, który wszak ktoś może kiedyś przeczytać. Być może to również jest sposób oddania pewnych tłumionych w sobie emocji i niespełnienia, którym w końcu dziewczyna daje upust. Nie do końca mnie to przekonuje, trudno mi wyobrazić sobie kobietę taką jak autorka pamiętnika, rozumiem ją w nielicznych momentach. Jako postać literacką pojmuję nieco bardziej, jako symbol pewnej ewolucji myśli, gdzie początkowe mity i teorie nie przetrwały próby praktycznej – okazały się czymś innym, niż w wyobrażeniach.
Elbing-Elbląg jest świetnie napisana, a to dopiero debiut Wiktora Hajdenrajcha. Czyta się świetnie, choć pamiętnik miejscami nuży przez \”gadatliwość\” Annelore, osobiste wynurzenia dziewczyny bywają męczące. Pisze ona jednak wiele o kwestiach historycznych i społecznych – szkolenia Hitlerjugent, ucieczki ludności żydowskiej, szczątkowe wiadomości z obozów i z frontu wschodniego, przemówienia Adolfa Hitlera, zmieniająca się sytuacja w Elbing, w końcu gwałty i mordy po wkroczeniu do miasta Armii Czerwonej i wiele, wiele innych. Podsumowanie całości jest dość udane. Domyka wątki, niektóre kwestie, doprowadza do pewnych wniosków. Co ważne Elbing-Elbląg, mimo ukazania niemieckiej perspektywy od strony zwykłego człowieka uwikłanego w tak paskudną historię, i mimo pewnego wyjaśnienia, nie jest podszyte tanim usprawiedliwieniem. Wręcz przeciwnie – wskazuje, że choć niemal wszystkie rzeczy można wytłumaczyć czy zrozumieć, to nie koniecznie można je usprawiedliwić, nie wszystko wszystkim można też wybaczyć. Z ogólnym zaślepieniem Niemców zestawia jednostki, które nie poddały się hitlerowskiemu szaleństwu, jakby mówiąc: a jednak można było inaczej. Autor w powieści wykazał się autentyczną chęcią poznania prawdy, zrozumienia jak mogło do pewnych rzeczy dojść.
Iwona Ladzińska