Włoska moda nigdy nie wychodzi, nomen omen, z mody. Włoska moda zawsze jest na czasie i zawsze wzbudza emocje. A kiedy miesza się z południowym temperamentem, romansem i intrygami, to wiadomo, że czeka nas fascynująca literacka podróż. W taką właśnie wyprawę do Mediolanu, światowej stolicy mody, zaprasza nas Ludka Skrzydlewska w dwutomowej opowieści pod tytułem \”Negatyw szczęścia\”.
Ze względu na objętość – jak sądzę – powieść została rozbita na dwie książki, ale obie wydano jednego dnia i dopiero wspólnie stanowią całość. Stąd też i recenzować je będę łącznie, by uniknąć wrażenia niepełności. Książki są komplementarne, ze stosownymi podtytułami (\”Inizio\” i |\”Fine\” – włoskimi słowami oznaczającymi odpowiednio \”początek\” i \”koniec\”) i pasującymi okładkami. Za stronę graficzną należy się wydawnictwu Editio osobna pochwała: okładki są przepiękne, dyskretne, skomponowane ze smakiem i takie, że aż przyjemnie te książki na półce postawić. Rzadko zdarza mi się aż tak zachwycać stroną wizualną jakiejś książki, a tu obie części – wyższa półka!
Ustaliliśmy, że oko się cieszy. A co w środku? \”Negatyw szczęścia\” to historia fotografki Aleksandry Woźniackiej, zwanej Saszą. Córka włoskiej fotomodelki, z masą żalu do matki, z jej polecenia trafia do pracy w domu mody w Mediolanie. Przyjęta zaskakująco ciepło, już w pierwszych dniach wplątuje się w skomplikowaną relację z Alessandro, synem właścicielki. Trzy miesiące okresu próbnego oprócz pracy przyniosą jej wiele wyzwań, nowe przyjaźnie, dramaty i… prawdziwą miłość? Oraz jedną dość uciążliwą współlokatorkę z jej potwornym zwierzątkiem, pewnego przemiłego Polaka i urodziwe włoskie widoczki. Sasza będzie musiała ustalić sobie priorytety i nauczyć się żyć na własny rachunek, a także stawić czoła intrydze, w którą wplątana jest jej własna matka. A wszystko to pod okiem Alessandro… i nie tylko jego.
\”Negatyw szczęścia\” to jedna z tych opowieści, które po prostu pod człowiekiem płyną. Czyta się lekko, łatwo i przyjemnie… I, paradoksalnie, to główny zarzut, który mam do tekstu Skrzydlewskiej. Daleka jestem od wiary, że biznes modowy to same rekiny, które chcą człowieka pożreć, ale w \”Negatywie szczęścia\” jest zbyt jasno i cukierkowo. Bohaterce w żadnym momencie nie grozi takie niebezpieczeństwo, żeby czytelnik musiał drżeć o jej los. Nawet punkt kulminacyjny pierwszego tomu, moment, w którym Sasza teoretycznie zostaje sama i sama musi o siebie zadbać, wypada blado – dziewczyna natychmiast dostaje pomoc i zapewnienia o wsparciu. W obu książkach dużo się dzieje, ale żadne z wydarzeń, nierzadko dramatycznych, nie ma szans się odcisnąć na bohaterce. Nie dlatego, że Sasza ze wszystkiego wychodzi obronną ręką, ale dlatego, że wszystkie niebezpieczeństwa fabularne rozwiewają się szybciej, niż czytelnik zdąży w nie uwierzyć.
A szkoda. Sasza to ciekawie zbudowana bohaterka, której można kibicować, a jej relacje z innymi postaciami, choć może nazbyt optymistyczne, są wiarygodne. Podoba mi się, że początkowa sympatia nowych współpracowników wynika z faktu, że traktują oni bohaterkę jak egzotyczne zwierzątko – dopiero z czasem ta fascynacja egzotyką przeradza się w relację z samą Saszą. Alessandro, razem z całym bagażem doświadczeń i pokrętnym charakterem, też ma potencjał na dobrego bohatera. Świat mody opowiedziany na nowo – nie z perspektywy tych w oku cyklonu, przez pryzmat spisków i awantur, ale ze strony asystentki fotografa, protegowanej samej szefowej, to też ciekawy pomysł. Dlatego, jeżeli nie przeszkadza wam, że autorka nie \”przeczołguje\” swojej bohaterki i nie czyni z niej postaci dynamicznej, to sięgnijcie po \”Negatyw szczęścia\”. Skrzydlewska bez wątpienia umie pisać i tworzyć ciekawe charaktery!
Joanna Krystyna Radosz