Są rzeczy, których lepiej nie wywlekać na światło dzienne i które powinny same z siebie, stopniowo, powoli popaść w zapomnienie.
Stopniowo odświeżam znajomość z twórczością Howarda Phillipsa Lovecrafta ( Zgroza w Dunwicz i inne przerażające opowieści, Przyszła na Sarnath zagłada, W górach szaleństwa, Koty Ultharu ), twórcy mitologii Cthulhu, prekursora fantastyki naukowej. Wnikając w świat jego wyobraźni, mam wrażenie, że moje zdolności fantazjowania na potrzeby odbierania literatury stają się bardziej elastyczne, rozciągliwe i plastyczne. Nie ulega wątpliwości, że Lovecraft potrafi perfekcyjnie manipulować emocjami czytelnika, sprawiać, by współodczuwał to, co wydarza się bohaterom, wyczuwał niepewność między wierszami, niemal od pierwszych akapitów. Stworzone przez niego historie przekonują, że nie ma ograniczeń czasowych, przestrzennych i jedności miejsca zdarzeń. Wychodzę ze swojego mikro świata i wkraczam w multi wszechświat, wędruję po osi czasu w przeszłość i przyszłość, jestem naocznym świadkiem walki dobra ze złem, Starszych Bogów i Wielkich Przedwiecznych, a także odprysków ich woli i aktywności ujawniających się w przestrzeni kluczowych postaci, znacząco rzutujących na przebieg lub koniec ich życia. Nic zatem dziwnego, że wymyślone lovecraftowskie opowieści spotykają się z uznaniem, sympatią i adoracją. Inspirują czytelników do tworzenia własnych opowieści na podstawie jego dzieł.
August Derleth należał do miłośników twórczości ojca horroru. Przez wiele lat korespondował z Lovecraftem, a po jego śmierci zebrał niedokończone opowiadania, projekty i notatki, na wzór mistrza nadał im formę gotową do publikacji, założył własne wydawnictwo i wypuścił opowiadania w świat. Frapująco było zajrzeć do pomysłów Lovecrafta, poczuć ducha jego dorobku, zerknąć jak ktoś inny rozwinął jego fantastyczne myśli. Przyjemnie weszłam w klimat grozy, dobrze poczułam się w inscenizacji niesamowitości, zaprzyjaźniłam się z nieprawdopodobieństwem. Rewelacyjnie oddano dzikość leśnych ostępów, zakazane obszary puszczy, tajemniczość moczar ciągnących się hen pośród głuszy. Obawami napawały hałasy pośród zalesionych wzgórz. Groza wyrażająca się okrzykiem bólu i przemocy oraz strachem w oczach mieszkańców okolicznych wsi i miasteczek. Przerażające sekrety przekazywane z pokolenia na pokolenie, ostrzeżenia przed czymś wymykającym się racjonalnym wytłumaczeniom i zabobony urastające do miana szaleństwa.
Źródłem wszystkiego wydawał się przeważnie wielowiekowy dom stojący samotnie na odludziu, przez wiele lat niezamieszkały, odziedziczony przez męskiego potomka, który za wszelką cenę pragnął poznać jego nietypową historię i niezgłębione zagadki mrożące krew w żyłach. Aura wrogości i zła, nieziemskie koszmary, senne wizje, halucynacje dźwiękowe, plugawe istoty, osobliwe łańcuchy wydarzeń. Kamienne wieże, kamienne kręgi, ukryte pomieszczenia, pokoje na poddaszu, trudne do odczytania wzory i zdumiewające zapisy w przykrytych kurzem księgach. Za każdym razem śledztwo nabierało mrocznych odcieni, a im dalej się posuwało, tym większe siało spustoszenie w ludzkich umysłach. Groza, strach i lęk, paranoja, obsesja i fiksacja, nieufność, niedowierzanie i sceptycyzm, rozparcelowane zostały na czynniki pierwsze, każdy niespiesznie rozwijany. Chodziło o to, bym nie przemykała po akcji, lecz całkowicie w nią weszła. Momentami miałam wrażenie zawieszenia w czasie i przestrzeni, a wówczas jeszcze dobitniej dochodziły głosy z dalekiego kosmosu i dowody obcego życia. Kiedy zorientowałam się, że krótkie formy powielają ten sam wzorzec, rozdzieliłam przygodę czytelniczą na kilka dni, tak aby nie nastąpiło znużenie podobieństwami. Podobało mi się zwłaszcza Ciemne bractwo i Cień z przestworzy, tym opowiadaniom przydzieliłabym maksymalną notę.
Izabela Pycio