“Nawet gdy jestem sam, nie czuje się samotny. Wiem, że ktoś na mnie czeka w bazie, w domu. Dwudniową samotność można polubić, bo ona wynika z realizacji marzenia. Boje się samotności w życiu”.
Moja miłość do górskich wypraw może nie wykracza poza kilkudniowe przygody, a ekstremalność owych wypadów ogranicza się jedynie do spania dziko w namocie – co ważne w tym wypadku – nigdy w pojedynkę. Lubię jednak ten błogi spokój, obcowanie z dzikością natury, radzenie sobie w buschcraftowych okolicznościach. Lubie też wykraczać poza granicę komfortu na ten temat, ale jedynie czytając liczne przygody ludzi, którzy zderzyli się z dużo bardziej zaawansowaną formą aktywności górskiej. Tego typu literatura zawsze mnie niezwykle ciekawi, podziwiam ludzi, którzy potrafią łączyć swoją pasję z ryzykiem, które wiele razy jest o krok od śmierci. Czytałem już wiele książek dotyczących alpinizmu, czy to stricte biograficznych, czy też czysto fabularnych i ktoś, kto weźmie do ręki dzieło Krzysztofa Wielickiego, może powiedzieć, że to jedynie jedno dzieło z wielu. Nic bardziej mylnego! “Solo. Moje samotne wspinaczki” to książka wybitna, bo prócz opisu trudu górskiej wspinaczki, mamy poruszony też nieco inny aspekt – samotności.
Krzysztof Wielicki to jeden z najwybitniejszych polskich alpinistów, jego biografia i osiągnięcia budzą olbrzymi respekt. Jego wędrówki jednak wyróżniają się nieco na tle innych zdobywców właśnie dlatego, że spora część z nich miała miejsce w pojedynkę. Jest to swoisty paradoks, bo alpinizm jednak jako dziedzina sportowa, bardzo ściśle wiąże się z partnerstwem: liny, asekuracja, zaufanie, ubezpieczenie. Wielicki jednak czuje w sobie niewytłumaczalny zew, który ciągnął go przez lata do samotnych wypraw i jeśli chcecie dostać pełniejszą odpowiedź na to pytanie, to z zapraszam do lektury, bo warto!
Książka to pięknie wydane dzieło, liczące nieco ponad 230 stron, okraszone licznymi fotografiami z osobistych albumów Krzysztofa Wielickiego. To jego osobisty dziennik, wspomnienia, emocję, które towarzyszyły mu przez lata wspinaczki w odległych krainach Himalajów i Karakorum. Myślę, że to książka nie tylko dla fanów alpinizmu i ludzi z nim związanych, ale dla każdego, kto stara się zrozumieć fascynację ekstremalnego wspinania, które bardzo często przedwcześnie kończą żywot wybitnych sportowców. Zdecydowanie polecam!
Mark Szwajnoch