Na pewnym etapie naszego życia zaczynamy poszukiwać własnej drogi. Chcemy sprawdzać wszystkie możliwości, przetestować wszelkie trasy i odkryć, która jest tą właściwą. To też chęć poznania świata i zachłyśnięcia się czymś nieznanym, tak dalekim od bezpieczeństwa.
Zarys fabuły
Dla Dicka te wakacje z pewnością nie są udane. Wraz z rodzicami tworzy trio Latających Graysonów. To oni są główną atrakcją cyrku Haly?ego. Niestety nawet ich występy nie są w stanie zmienić tego, że mają coraz mniej klientów. Natolatek buntuje się coraz bardziej i często wybucha. Chce zmiany w swoim życiu, sprawdzenia innych możliwości. Życia jak zwykli nastolatkowie. Podczas jednej z wypraw poza teren cyrku poznaje pewną dziewczynę i nie może o niej zapomnieć. Niestety jest częścią zespołu Zaginionego Wesołego Miasteczka. To do nich lgną tłumy oraz sam Dick. Nie wie jeszcze, że jego fascynacja tym miejscem nie skończy się zbyt dobrze.
Za mną kolejna odsłona serii powieści graficznych dla nastolatków DC. Muszę przyznać, że na każdy zeszyt czekam niecierpliwie i niemalże od razu biorę się za ich czytanie. Z dwóch ostatnich nowości Przewrotnie to właśnie Zaginione wesołe miasteczko przypadło mi bardziej do gustu. Tylko czym ujęła mnie ta z pozoru zwyczajna historia?
Słów kilka o szacie graficznej
Strasznie podobają mi się tutaj rysunki Sas Milledge. Rewelacyjnie poradziła sobie z ukazaniem cyrkowego życia, tym jak wygląda ich codzienność lub każdy krok występu rodziny Dicka. Widać na nich każdy ruch, emocje i mimikę twarzy czy charakterystyczne gesty. Fajnym krokiem była zabawa kolorami. Grayson miał niebieską tonację, a Luciana dostała pomarańczowy. Myślę, że to przemyślany zabieg mający pokazać różnice, ale i fakt, że czasami żadna przeszkoda nie pokona pewnych spraw, nawet gdyby finał miał rozczarować.
Moje wrażenia
Zaginione wesołe miasteczko ma swoje plusy i minusy, tylko tym razem to oczekiwania czytelnika weryfikują, co jest pozytywne, a co negatywne. Michael Moreci stworzył całkiem prosty scenariusz o odnajdywaniu swojego miejsca na ziemi, nastoletnich dylematach, przyjaźni oraz miłości. Niby nic nowego, a jednak dobrze napisane potrafi przykuć uwagę. Scenarzysta zadbał o emocje, o to by cały czas coś się działo i zbyt szybko nie odkryto skrywanych tajemnic. Na uwagę zasługuje również kreacja postaci. Wyraźnie widać różnice nie tylko w wyglądzie, ale przede wszystkim tym, co siedzi w głowach i sercach.
Na zakończenie
Czasem zwyczajność jest fajna i chociaż Michael Moreci nie szczędzi w fabule magi, niebezpieczeństwa oraz tajemnic, to Zaginione wesołe miasteczko mnie tym kupiło. Z zainteresowaniem obserwowałam działania bohaterów i wraz z nimi przeżywałam niepokój, uczyłam się przyjaźni, przełykałam słodko-gorzką pigułkę dotyczącą miłości. Która chociaż piękna, nie mogła być trwała. Tutaj postawiono na okazywanie uczuć i to widać. Historia nie jest skomplikowana, ale czyta się ją rewelacyjnie i z prawdziwym zainteresowaniem. Uważam, że ten komiks jest dobry dla początkującego fana uniwersum DC, nie trzeba znać losów postaci, to bardziej miły dodatek.
Tak, Zaginione wesołe miasteczko nie jest wymagającą lekturą, ale fani cyklu oraz bohaterów DC i tak po niego sięgną. Szczególnie ci nastoletni, bo komiks porusza tematy ważne dla nich i przy tym nie moralizuje. Jest napisany lekko i z miłą dla oka kreską stanowi wartą uwagi pozycję.
Irena Bujak