Jego istnienie dla wielu z nas z wiekiem zaciera się wraz z innymi historiami opowiadanymi nam w dzieciństwie. Choć ulatuje z nas wiara, dalej kultywujemy tradycje, by ponownie ujrzeć uśmiech i skrzącą się w oczach dzieci radość. To one wiedzą niemalże wszystko na jego temat, ale i ta wiedza może domagać się potwierdzenia. To wtedy kiełkują pytania, które zadamy, gdy w końcu uda nam się zobaczyć Świętego Mikołaja osobiście. Czy to w ogóle jest możliwe? Jacksonowi nie tylko udało się go spotkać, ale i z jego ust usłyszeć przepiękną i wciągającą historię.
Jak poznałem Świętego Mikołaja.
Uwielbiam czytać powieści, w których magia świąt ukrywa się w każdym słowie, geście i snutej historii. Jak poznałem Świętego Mikołaja idealnie wpisała się w tę przedświąteczną potrzebę. Któż nie chciałby spotkać staruszka będącego centrum magicznej mocy świąt. Od pierwszych stron porwała nas lekkość i piękny język, jakim posługuje się Ben Miller. Fabuła kusiła nieustannie by nie móc nawet na chwilę odłożyć książki. Ciężko uchylić, choć rąbka tajemnicy nie zabierając przyszłym czytelnikom frajdy z poznawania tejże opowieści. Autor zapewnił nam inspirującą i równie zaskakującą historię, która przekona każde dziecko do sięgnięcia po nią w ten świąteczny i poświąteczny czas.
Wśród bohaterów
Gdy teraz wciąż analizujemy z dziećmi postaci i to jak są skonstruowane, one bez problemu mówią, kogo pokochały najbardziej i czyje słowa i przygody stanowią podstawę zachwytu. Ben Miller wie jak trafić do młodego czytelnika nie tylko lekkością i prostotą słów, ale i magią oraz kreacją postaci. Jackson szybko stał się kompanem dzieciaków i zadawał te pytania, które również rodziły się w ich głowach. Nie można też nie wspomnieć o samym Świętym Mikołaju, który porwał swą opowieścią nawet dorosłych, którzy dzielnie dzierżyli książkę i snuli magiczną historię. Znana nam historia pięknie scaliła się z tym, co oferuje czytelnikowi Jak poznałem Świętego Mikołaja. Fabuła, postaci pierwszo i drugoplanowe oraz prostota zmieszana ze świąteczną magią. Każdy z elementów jest wart zapamiętania.
Wśród magicznych płatków
Jak poznałem Świętego Mikołaja stanowi ciekawą alternatywę dla powieści, które już znamy i uwielbiamy. Całość czyta się niezwykle szybko, a morał jest na tyle czytelny, że mali czytelnicy nie mają problemu z odkryciem, o co chodzi w tejże historii. Niezwykle przystępne, a zarazem magiczne pióro Bena Millera zabiera nas w świat, który niewiele różni się od naszej rzeczywistości, a potrafi nauczyć nas tak wielu rzeczy. Pełno tu zaskoczeń, wzruszeń i klimatu świąt, który otula nas i prowadzi wprost do piękna skrytego w dzieleniu się z innymi.
Podsumowanie
Powieści świąteczne skierowane do dzieci muszą odznaczać się prawdą i dobrem, inaczej mały czytelnik straci radość świąt, magię towarzyszącą czynieniu miłych uczynków. W tym okresie sięgamy po historie, które otulają lekką śnieżną pierzynką i kończą się pozytywnie. Jak poznałem Świętego Mikołaja sprawdziło się idealnie. Dzieci pokochały magię świąt jeszcze mocniej, a jakże prawdopodobna opowieść o Mikołaju umocniła ich wiarę w jego istnienie. Zabawna, magiczna i pouczająca. Można by snuć o niej godzinami. Po co odbierać wam czas na sięgnięcie po lekturę o tym, że w święta wszystko może się zdarzyć? Polecamy z całego serca, każdemu, kto choć raz chciał przyłapać Mikołaja na zjadaniu ciastek i piciu mleka.
Marta Daft