Wiele osób zaczęło pasjonować się powieściami kostiumowymi od “Przeminęło z wiatrem”. Czasy wojny secesyjnej dla wielu z nas to po prostu czas pięknych sukien, szarmanckich panów. Wiele osób dało się porwać klimatowi krynolin i leniwych plantacji. Pamiętam, gdy miałam kilka lat, oglądałam z mamą wyżej wspomniany film, później zaczęłam czytać książkę, poznawałam historię i zaczynałam rozumieć, że świat, który utrwalono na kartach powieści, jest mitem, wygładzoną bajką. Tak jak my mówimy o szlacheckich dworkach bez wspominania o pańszczyźnie. Wydaje się, że niewolnictwo w USA skończyło się wraz z trzynastą poprawką, ale równość musiała poczekać sto lat, a może jednak wciąż czeka? Pojedźcie z tą książką na głębokie Południe, gdzie mit Sprawy jest żywy, gdzie wzdycha się za krynolinami.
Natchez to małe miasteczko nad Mississippi. Kiedyś, w czasach niewolnictwa, miasto żyło targiem niewolników, transportami po Missisipi. Później doszło do secesji, chociaż ze względu na swoje położenie i reakcje na secesję Natchez nie zostało tak upokorzone, jak inne stany, ale upadła podstawa jej gospodarki. Wielkie domy, wielkie plantacje – jak miały funkcjonować bez darmowej siły roboczej. Richard Grant wybiera się na coroczną Pielgrzymkę, czyli regionalne wydarzenie sięgające swymi korzeniami lat trzydziestych. Podczas Pielgrzymki kobiety ubierają krynoliny, oprowadzają po starych rezydencjach, ogólnie chcą się cofnąć do czasów przedwojennych. Kontrowersje wzbudza udział czarnoskórych, ale nie – bo uważają, że należy skończyć z tym, tylko dlatego – że wzbudza to kontrowersje opinii publicznej. Ta książka to opowieść o tym, że Duch Południa wciąż żyje.
Autor przeplata tę opowieść z historią afrykańskiego księcia, który wpada w ręce handlarzy niewolników i finalnie trafia do Ameryki. Wydaje mi się, że ta książka będzie dla niektórych szokiem, sądzę, że dla wielu osób Ameryka jest synonimem wolności i powszechnej równości, a przecież żyją jeszcze ludzie, których godność była kwestionowana ze względu na rasę. Miałam niesamowity dysonans, czytając tę książkę. Z jednej strony – byłam zauroczona tymi paniami, kultywującymi tradycje, w krynolinach ze szklankami z alkoholem, a z drugiej strony mamy opowieść o wyzysku o cierpieniu, o gwałcie. O tym, jak wiele osób ma w Ameryce wspólne korzenie, co wiąże się właśnie z historią niewolnictwa. Niewielkich rozmiarów książka a jest naprawdę ciekawa i polecam ją Waszej uwadze. Może powinna być bardziej dogłębna, bardziej kompleksowa, ale wciąż – dobrze się ją czytało.
Katarzyna Mastalerczyk